Dawne Collegim Historicum UAM, Poznań
Przemysław Pluciński

Doktor socjologii, adiunkt w Zakładzie Badań Dynamiki Społecznej na Wydziale Socjologii UAM w Poznaniu. Współautor monografii O miejskiej sferze publicznej. Obywatelskość i konflikty o przestrzeń. Autor licznych artykułów w czasopismach krajowych i zagranicznych. Sympatyk i peryferyjny uczestnik ruchów społecznych. Okazjonalnie publicysta i tłumacz. Główne zainteresowania naukowe to teoria socjologiczna, teoria krytyczna społeczeństwa, ruchy społeczne, socjologia miasta, nierówności społeczne.

Ruchy uczące się czyli o wiedzy dla miejskich ruchów społecznych

15 listopad 2019

Miejskie ruchy społeczne to ruchy uczące się. Będąc przedmiotem badań i źródłem poznania są jednocześnie podmiotami aktywnie wytwarzającymi wiedzę: zarówno autorefleksyjnie, o sobie samych, jak również o naturalnym kontekście ich działania – miastach i miejskości. Umiejętnie korzystając z zasobów akademickich, miejskie ruchy społeczne stanową jedną z istotnych agend współwytwarzających wiedzę o współczesnym świecie.

Tradycyjne podejścia badawcze zainteresowane aktywizmem, rozmaitymi formami społecznego zaangażowania czy ruchami społecznymi zwykły powielać równie tradycyjne, dziedziczone po pozytywistycznie zorientowanych, czerpiących głównie z przyrodoznawstwa, paradygmatach poznawczych, relacje między zainteresowanymi badaczami a badanymi. Sprawiają one, że uzyskiwane wyniki badań to narracje przed wszystkim o ruchach i aktywizmie. To na pierwszy rzut oka niewzbudzający kontrowersji truizm. Wydaje się on jednak nieproblematyczny tak długo, jak długo zakładamy, że uzyskiwana na temat rozmaitych form społecznego zaangażowania wiedza powinna służyć głównie samym badaczom przywołanych zjawisk, nie zaś również (a może przede wszystkim?) samym badanym oraz szerszym kręgom społecznym. Jeśli jednak pokusimy się o przyjęcie nieco innego punktu widzenia i w związku z tym zadamy inaczej postawione pytania, nie tylko uzyskamy odmienne odpowiedzi, ale przede wszystkim otworzymy zupełnie nowe pole pracy.

Tak określona zmiana perspektywy nie jest na pewno dominująca: ani w akademii, ani też wśród samych aktywistów i aktywistek. Nie znaczy to jednak, że ze strony obu środowisk nie płyną postulaty zmiany oraz nie jest zgłaszana potrzeba rewizji zastanych modeli poznawczych.

Przyjmują one różną postać. Raz są to propozycje tak zwanych współbadań, czyli praktyk tworzenia wiedzy opierających się na kooperacji, podważających rozróżnienie aktywnego badacza i pasywnego przedmiotu badania. Innym razem postulaty uprawiania nauk publicznych (choćby socjologii publicznej, antropologii publicznej, ale też innych dyscyplin, które mają ambicje do „upubliczniania” samych siebie). Otwarcie sa tam wyrażone postulaty ściślejszej współpracy z rozmaitymi odbiorcami oraz wyposażenia tych ostatnich w wiedzę, dającą możliwość głębszego urefleksyjnienia samych siebie jako aktywistów. Pozwala ona między innymi lepiej rozumieć swoją pozycję w strukturalnych układach i relacjach władzy, bardziej adekwatnie rozpoznawać potencjały i definiować szanse oraz przeszkody w prospołecznych działaniach.

W ten sposób – nieco upraszczając – wiedza ma szansę być wiedzą nie tylko o aktywizmie, ale również wiedzą dla aktywistów. Dlatego zatem same badania nie powinny być również badaniami niewyłącznie o ruchach społecznych, ale również dla tych ruchów.

Kompleksowa rola w jakiej występowałem w ostatnich latach, zarówno badacza, jak również krytycznego obywatela i peryferyjnego uczestnika miejskich ruchów społecznych przekonała mnie właśnie o tym. Miejskie ruchy społeczne to ruchy wytwarzające wiedzę i uczące się – aktywni uczestnicy złożonych, społecznych procesów uczenia się. Są zatem nie wyłącznie przedmiotem akademickich badań, ale również ich podmiotowymi uczestnikami. Uruchamiają w konsekwencji procesy uczenia innych aktorów życia społecznego: wyposażając w wiedzę, kompetencje, umiejętności praktyczne (czyli wiedzę ucieleśnioną), nie wspominając już o tym, że zwyczajnie „zarażają energią” do działania „zwykłych ludzi”, pozwalając – przynajmniej do pewnego stopnia – poddawać w wątpliwość tezy o „ułomnym obywatelstwie”.

Poniżej krótko omówię trzy przykłady bliskich i efektywnych relacji między ruchami miejskimi a światem akademickim umożliwiające wspólne wytwarzanie wiedzy. Są to: relacje instytucjonalne i infrastrukturalne, związki personalne i problem usytuowania akademików oraz praktyki współpisania.

Po pierwsze, miejskie ruchy społeczne, zarówno te mniej, jak i silniej zinstytucjonalizowane, nie działają nigdy w instytucjonalnej próżni, zaś pozytywne relacje ze stabilnymi instytucjami mogą je wzmacniać, pomagać w konsolidacji, działać jako swoiste akceleratory. Poniżej omówię kilka coraz wyraźniej zaznaczających się przykładów swoistej synergii między ruchami, ich aktywistami i aktywistkami a jedną z takich stosunkowo stabilnych instytucji – szeroko pojmowanym światem uniwersyteckim, akademikami i akademiczkami. Wskażę na przede wszystkim pozytywne efekty tej relacji, nieco bardziej szczegółowo omawiając jeden z jej efektów – uruchamiany proces współwytwarzania wiedzy, zrywający zatem z monologową produkcją wiedzy w ramach akademii.

Brzegowe, elementarne zaangażowanie uniwersytetu to wsparcie infrastrukturalne dla ruchów. Było ono jednak kluczowe w okresie formacyjnym – dla  postępującej konsolidacji i instytucjonalizacji ogólnopolskiej struktury sieciowej ruchów miejskich, czyli Kongresu Ruchów Miejskich (KRM). Pierwszych pięć zjazdów ogólnopolskich KRM (Poznań, Łódź, Białystok, Gorzów, Śląsk i Zagłębie) odbyło się przy otwartym wsparciu lokalnych uczelni publicznych. Pozwalało to skutecznie działać, szczególnie na początku drogi ku instytucjonalizacji KRM. Stały się one zatem kilkukrotnie swoistym infrastrukturalnym koncentratorem sieciowym, umożliwiając mobilizację ugrupowaniom o najczęściej małych zasobach infrastrukturalnych i technicznych.

thumb I KRM w Poznaniu w Coll Historicum UAM

I Kongres Ruchów Miejskich w czerwcu 2011 r. w gmachu Collegium Historicum UAM

Po drugie, ważniejsze od infrastrukturalnych i technicznych są kwestie „osobowe”, czyli relacje między aktywizmem i ruchami a usytuowaniem konkretnych badaczy i badaczek. Jeśliby na historię wszelakich ruchów społecznych spojrzeć z perspektywy intelektualistów czy też elit symbolicznych tychże ruchów, ruchy miejskie w Polsce nie są ewenementem. Obecność zaangażowanych akademików jest tu silna. Z jednej strony to właśnie ci akademicy ułatwiali i nadal ułatwiają otwieranie się uniwersytetów jako instytucji na potrzeby miejskich aktywistów, wnoszą też jednak do ruchów zdecydowanie więcej.

Zaangażowani w ruchy akademicy są stosunkowo zróżnicowani, co nie pozwala utrzymać w mocy rozpowszechnionego w pewnym momencie stereotypu „miejskiego aktywisty-doktoranta socjologii”.

Zaangażowani są bowiem w ruchy – oraz de facto pożądani – nie tylko socjolodzy, ale również prawnicy, architekci i urbaniści, transportowcy, przyrodnicy czy geografowie społeczni, by wymienić tylko najbardziej oczywiste profesje.

Korzystając z zasobów akademickich, ale również swoich aktywistycznych lub bliskich bezpośredniemu zaangażowaniu doświadczeń, wytwarzają wiedzę, która może być – i nierzadko przez aktywistów jest – pożytkowana (przywołam tu choćby fenomen citizen science). Bywają wreszcie nie tylko ekspertami, ale też tłumaczami naukowych profesjolektów na potrzeby szerszych publiczności.

Motywem zaangażowania akademików w ruchy miejskie jest najpewniej przywoływana już figura „akademika publicznego”. Jej intencją nie jest jednokierunkowe „oświecanie” czy też „wnoszenie świadomości”, ale raczej współkonstruowanie sensów i wiedzy, poszukiwania wspólnych definicji sytuacji. W tym też sensie aktywizm może być naturalnym uzupełnieniem drogi akademickiej, jako naturalna ścieżka realizacji publicznych powinności nauki.

Uwikłani w miejski aktywizm akademicy to też siłą rzeczy „zasoby personalne” o wysokim habitusie (kapitał kulturowy), co pozwala na rzecznictwo interesów, wchodzenie w role eksperckie czy quasi-eksperckie – wewnątrz  organizacji albo na zewnątrz. Ułatwia też, dzięki wysokiemu kapitałowi społecznemu, rozbudowywanie sieci relacji oraz otwieranie kanałów dostępu do zasobów symbolicznych, choćby mediów. Oraz – używając języka Krzysztofa Nawratka – „hakowanie systemu” przez ruchy miejskie. Zapewne  dlatego pewne tematy istotne dla miejskich aktywistów, takie jak czyszczenie kamienic, dzika reprywatyzacja, chaos przestrzenny czy zanieczyszczenie powietrza łatwiej lokować w centrach debat i przekształcać w „problemy polityczne”.

Anty Bezradnik przestrzenny

Po trzecie wreszcie, owe bliskie relacje między miejskim aktywizmem a akademią materializują się niekiedy jako praktyki „współpisania” i współwytwarzania wiedzy. Swoiście polskim produktem takiej współpracy są idee MIASTOPOGLĄDU i NARRACJI KONKRETNYCH, wyłożone w Anty-bezradniku przestrzennym. Narracje konkretne to próba dystansu wobec „wielkich narracji ideologicznych” i aktywowanie swoistej, w zasadzie glokalistycznej optyki myślenia „konkretem”. Jest to zatem perspektywa wyraźnie oddolna, jej celem jest zaś praktyczna reinterpretacja kategorii, np. sprawiedliwościowych, wpisanych w puste znaczące idei prawa do miasta.

Nie bez znaczenia też jednak jest w tym wypadku szczególny podział pracy między autorami przywołanej publikacji. Anty-bezradnik przestrzenny powstał bowiem jako efekt współpracy trzech osób, połączonych wówczas aktywnością w stowarzyszeniu „My-Poznaniacy”. Każdy z trójki autorów, co istotne, był w momencie przygotowywania publikacji nieco inaczej usytuowany: Maciej Wudarski to wówczas prywatny przedsiębiorca i jednocześnie aktywista zainteresowanym kwestiami urbanistycznymi i transportowymi; Kacper Pobłocki to aktywista i akademik, zajmujący się między innymi antropologią miasta, zaś Lech Mergler to uznany w Polsce aktywista i „intelektualista organiczny” ruchów miejskich.

Wspólne dzieło tych autorów jest swoiste. Z jednej strony korzysta ono z dorobku współczesnych nauk społecznych: socjologii i antropologii miasta, geografii społecznej i urbanistyki, z drugiej zaś traktuje tę wiedzę jako punkt wyjścia dla realizacji celów praktycznych: zmiany polskich miast w aspektach estetycznym i sprawiedliwościowym. Co przy tym ważne, narracja poprowadzona jest – jak zakładam celowo – w taki sposób, by poszczególni współautorzy nie wyróżniali się wkładem w poszczególne części. Oczywiście, wnikliwy czytelnik – analizujący role społeczne autorów – może intuicyjnie przypisywać określone partie tekstu poszczególnym piszącym.

Intencją tych ostatnich jest jednak jednolity tekst jako efekt praktyki współpisania: specyficznego stopienia się doświadczenia, wiedzy czy też elementów habitusu w określone stanowisko teoretyczne i aktywistyczne zarazem.

Przywołane tu trzy przykłady wzajemnych relacji między akademią a aktywizmem miejskim oczywiście nie wyczerpują zasygnalizowanej problematyki. Jednocześnie jednak wskazują na doniosłość i pozytywne efekty owego zbliżenia. Akademii i akademikom pozwalają poddawać w wątpliwość wyzyskujące modele poznawcze i zrywać ze stereotypem „wieży z kości słoniowej”, stwarzając nowe warunki do czynienia akademii, wiedzy w jej ramach wytwarzanej i działalności akademickiej jako takiej – na powrót publicznymi. Z perspektywy aktywizmu z kolei umożliwiają głębsze rozumienie siebie: urefleksyjnienie motywów, strategii, potencjałów i zagrożeń swojego zaangażowania. Dbałość o analizowane tu relacje, nie wykluczająca oczywiście niezbędnego wzajemnego i zdrowego krytycyzmu, to zatem jednocześnie dbałość kondycję ruchów miejskich.

Adres korespondencyjny:
Związek Stowarzyszeń KONGRES RUCHÓW MIEJSKICH
80-236 Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 5 
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Konto bankowe: 76 1600 1462 1887 8924 3000 0001
NIP: 779 246 16 30