Marta Wójcicka

Członkini Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze oraz aktywistka Koduj dla Polski. Zaangażowana w wiele lokalnych tematów – walkę o zieleń, infrastrukturę publiczną, rozwój transportu publicznego i planowanie przestrzenne. Bliskie jej sercu są również w projekty związane z wyrównywaniem szans. Bierze udział w działaniach civil tech oraz open data. Mieszka w Warszawie.

Czym jest smart city?

27 lipiec 2020

Termin „inteligentne miasta” pojawił się jeszcze przed 2000 rokiem i był od tamtej pory odmieniany przez wszystkie przypadki. Nie ma jednej przyjętej definicji „smart city” choć na przestrzeni lat pojawiło się wiele propozycji. Potocznie rozumie się inteligentne miasto jako obszar miejski, który wykorzystuje nowe technologie do poprawienia jakości świadczonych usług publicznych.

Najczęściej wymienianymi w tym kontekście rozwiązaniami technologicznymi są internet rzeczy (IoT), sztuczna inteligencja (AI) i uczenie maszynowe (machine learning), zbieranie i analiza danych w czasie rzeczywistym (big data) z wykorzystaniem sieci czujników oraz rozwiązania chmurowe (cloud computing). Czy jednak inteligentne miasto rzeczywiście musi być naszpikowane najnowocześniejszą technologią? Czy w związku z tym mniejsze ośrodki nie mają na razie szansy na zasłużenie na miano smart city? Absolutnie nie, a może raczej: już nie. Rzeczywiście pierwsze koncepcje inteligentnych miast były silnie techno-centryczne i skupione na jak najszerszym wdrażaniu nowych technologii. Idea smart city jednak ewoluowała i zyskała obecnie bardziej ludzkie oblicze.

Trzy generacje smart cities

Obecnie dyskursie publicznym ma miejsce tendencja do dzielenia smart cities na generacje. Ten podział dosyć dobrze odzwierciedla, jak zmieniało się w ostatnich kilkudziesięciu latach podejście do miast i technologii miejskich, więc warto się go trzymać.

  • Smart Cities 1.0 – podejście mające w centrum uwagi nowe technologie i wdrażanie ich bez pełnej świadomości korzyści i potencjalnych ryzyk. Silne lobby biznesowo-technologiczne, skupienie na rozwoju technologii, ułatwień dla biznesu. Większość zrealizowanych projektów smart city na całym świecie zalicza się do tej kategorii. To podejście jest obecnie mocno krytykowane.
  • Smart Cities 2.0 – w tej generacji dużo większą rolę odgrywają władze miejskie, to one są inicjatorem zmian i wybierają technologie oraz rozwiązania, które uważają za korzystne dla miasta. Włodarze miast są partnerami wdrożeń, a nie jedynie ich biernymi odbiorcami. Taki model zastosowały Barcelona czy Rio.
  • Smart Cities 3.0 – model funkcjonujący stosunkowo krótko, bo od ok. 2015 roku. W tym wariancie to obywatele miast są w centrum zainteresowania. Wszystkie wdrożone rozwiązania powinny odpowiadać na problemy mieszkańców i być z nimi konsultowane. Technologia i biznes schodzą na dalszy plan, a priorytet położony jest na partycypację i rozwiązywanie konkretnych problemów zgłaszanych przez mieszkańców w sposób im odpowiadający. Niekoniecznie z zastosowaniem najnowszych technologii. Silny nacisk położony jest na rozwijanie kompetencji użytkowników – mieszkańców oraz użytkowników. Zakres projektów jest szerszy, nie są skupione jedynie na infrastrukturze i technologiach.

Jakie powinny być cechy inteligentnych miast?

Jak wspomniano wyżej inteligentne miasta nie muszą być dziś ośrodkami o najwyższym poziomie zaawansowania technologicznego. To znaczy, że droga do bycia „smart” jest otwarta dla wszystkich ośrodków: większych i mniejszych. Cechy inteligentnego miasta to przede wszystkim:

  • Efektywność – w wykorzystaniu infrastruktury, zasobów, technologii, w tym kontekście często mówi się o gospodarce współdzielonej (collaborative economy, shared economy).
  • Odporność – na zmiany klimatu, kryzysy społeczne, gospodarcze i epidemiologiczne.
  • Adaptacja – przejawiająca się gotowością do zmian oraz ciągłym poszukiwaniem nowych rozwiązań i szybkim reagowaniem na pojawiające się wyzwania.
  • Innowacyjność – kultura miasta oparta na ocenie przydatności i ewentualnym wdrażaniu nowych rozwiązań, ale również budowanie kultury partycypacji, otwarcie na rozwiązania civil tech i open data.

Owszem – uzyskanie tych cech może wiązać się z dużymi nakładami finansowymi, ale nie one są najważniejsze. Kluczowa jest zmiana podejścia do myślenia o mieście. Nie można tworzyć silosów i niepotrzebnych barier – w administracji, w miejskich zbiorach danych czy aplikacjach, ale także pomiędzy mieszkańcami, a urzędnikami. Idea smart city opiera się na systemowym i opartym na danych rozwiązywaniu problemów pojawiających się w mieście. Problemy, grupy odbiorców i rozwiązania będą się różnić dla każdego ośrodka. Będą też zmienne w czasie. Nie można liczyć na jedno złote rozwiązanie czy technologię, która sprawdzi się we wszystkich miastach i zapewni nam spokój na lata. Otaczający nas świat zmienia się za szybko, żeby można było osiąść na laurach. Każde rozwiązanie trzeba ewaluować przed wprowadzeniem, ale także okresowo po implementacji. Czasem te rozwiązania będą wymagały dużych środków, nadrobienia długu technologicznego albo wieloletnich inwestycji, a czasem nie. Kluczowa jest jednak otwartość na zmiany i opieranie decyzji na danych i włączanie mieszkańców w projektowanie rozwiązań. Mamy przykłady zupełnie „analogowych” rozwiązań miejskich, które urzeczywistniają ideę smart city..

Ciekawym przykładem jest np projekt „Walk [Your City]” ze Stanów Zjednoczonych. W ramach tej inicjatywy w miastach wieszane są tabliczki, które informują ile zajmie podróż piesza z tego miejsca do innej popularnej lokalizacji w danym mieście. Oczywiście tabliczki wyposażone są w kody QR i uzupełnione warstwą IT – aplikacją i serwisem. Ale to nie technologia jest kluczowa w tym projekcie, a bardzo prosta idea promowania najbardziej zrównoważonego środka transportu, jakim są nasze własne nogi.

Co w tym takiego smart? Po pierwsze projekt dociera do swoich odbiorców w sposób bezpośredni dostarczając im danych, których potrzebują do podjęcia decyzji: czy bardziej opłaca im się czekać na autobus albo jechać autem czy może efektywniej będzie się przejść? Po drugie – mamy  tu element społeczny: promocję aktywnej mobilności i stopniową zmianę utartych przyzwyczajeń na zdrowsze i bardziej ekologiczne. Następnie – podróże piesze odciążają przeładowane miejskie systemy transportu i poprawiają zdrowie mieszkańców. Wreszcie rozwiązanie to jest niskokosztowe, łatwo skalowalne i otwarte na nowych użytkowników, aktywistów oraz nowe miasta.

Czy nowe technologie to szansa na zrównoważony rozwój miast?

Tak i nie. Jako entuzjastka technologii wierzę, że będzie ona kluczowa w poprawie jakości życia mieszkańców miast w nadchodzących latach. Jednak nie możemy udawać, że nowe technologie nie kreują nowych zagrożeń. Już teraz widać, że ślepe podążanie za „rozwojem” i „postępem” słono nas kosztuje. Generujemy ogromne ilości elektrośmieci, trudniej nam się skoncentrować kiedy mamy telefon w ręce, społeczeństwo tyje, w internecie szerzy się przemoc słowna i fake newsy, a nasze dane osobowe (w tym biometryczne) są w sposób niekontrolowany przetwarzane praktycznie na całym świecie. Postęp techniczny jest nieunikniony, ale musi to być postęp, który przyniesie nam korzyści, a nie kolejne wyzwania i problemy. Dlatego właśnie tak ważne jest, żebyśmy świadomie decydowali z których technologii i w jaki sposób chcemy korzystać.

Przykładem technologii, która na pierwszy rzut oka wydawała się przydatna w miastach, a w rzeczywistości generuje wiele problemów są współdzielone elektryczne hulajnogi. O tym problemie pisaliśmy tutaj.

 

AI

 

Czy polskie miasta mogą być inteligentne?

Oczywiście! Wymaga to jednak zmiany sposobu wprowadzania nowych rozwiązań w mieście i rzeczywistego wsłuchania się w głos mieszkańców oraz włączenia ich w procesy decyzyjne. To nie urzędnik, prezydent czy burmistrz ma decydować o tym, co jest miastu potrzebne i w jakim kierunku powinno się rozwijać, a sami mieszkańcy. Odgórne wdrażanie technologii, które nie zostaną przez mieszkańców zaadaptowane ze względu na ich nieadekwatność do rzeczywistych potrzeb, zbyt mały poziom wiedzy i kompetencji cyfrowych u odbiorców czy niezrozumienie celu podjętych działań – to mija się z celem. Technologia może pomóc nam rozwiązać wiele problemów, które pojawiają się w miastach i lepiej przygotować je do wyzwań przyszłości.

Jednak wyjściowe pytanie o to, jak dana technologia może nam pomóc w miastach, to podstawowy błąd – wektor pytania musi być odwrotny! Najpierw należy  zdiagnozować, jakie mamy problemy i dopiero w następnym kroku zastanowić się, które z nich możemy rozwiązać dostępną technologią. W centrum zainteresowania powinien być człowiek – mieszkaniec, urzędnik, a nie biznes czy nowinka technologiczna.

I tu dochodzimy do drugiej ważnej składowej inteligentnych miast: rozwoju kompetencji cyfrowych u mieszkańców i urzędników. Aby technologia nie była kolejnym czynnikiem wykluczającym część mieszkańców lub barierą w pracy administracji, niezbędne są odpowiednie zasoby ludzkie. Każdy urzędnik w mieście powinien mieć podstawową wiedzę o tym, dlaczego niezbędne są zmiany w systemach czy aplikacjach oraz dlaczego zbieramy i udostępniamy dane. A każdy mieszkaniec – mieć dostęp do przystępnych i dostosowanych do swoich potrzeb narzędzi. Oczywiście edukacja to proces, który nie dokona się w ciągu jednej nocy czy nawet jednego roku. Ale należy położyć duży nacisk na budowanie kompetencji wewnątrz urzędów i wśród mieszkańców. To zadanie nie jest tak kapitałochłonne, jak ogromne inwestycje infrastrukturalne, a zdecydowanie bardziej doniosłe dla  budowania inteligentnych miast. I nie oznacza to wcale, że musimy każde dziecko uczyć podstaw programowania (choć uważam, że to wspaniały pomysł, żeby takie zajęcia jak programowanie czy robotyka pojawiły się w szkole). Ale podstawowa wiedza z zakresu pracy z danymi, cyberbezpieczeństwa, krytycznej analizy źródeł, komunikacji i kolaboracji oraz tworzenia treści cyfrowych jest absolutnie niezbędna – i dla mieszkańców i dla urzędników.

Tworzenie inteligentnych miast można rozpocząć w Polsce już dziś: wystarczy, że władze miasta i urzędnicy otworzą się na współpracę z mieszkańcami, organizacjami pozarządowymi i zidentyfikują, jakie problemy są najdotkliwsze. Potem można wspólnie zacząć myśleć nad ich rozwiązaniem.

 

Dowiedz się więcej:

Adres korespondencyjny:
Związek Stowarzyszeń KONGRES RUCHÓW MIEJSKICH
80-236 Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 5 
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Konto bankowe: 76 1600 1462 1887 8924 3000 0001
NIP: 779 246 16 30