Klepsydra odmierzająca czas do ogłoszenia wyników konkursu ESK Jarosław Koziara
Marcin Skrzypek

Forum Kultury Przestrzeni w Ośrodku "Brama Grodzka - Teatr NN"

Absolwent anglistyki UMCS. Muzyk Orkiestry św. Mikołaja i Odpustu Zupełnego. Koordynator Forum Kultury Przestrzeni w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN”. Autor „Atlasu sytuacji pieszych”. Współautor Strategii Rozwoju Lublina 2020 i aplikacji Lublina do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Członek Rady Programowej Polskiego Kongresu Obywatelskiego. Publicysta, fotograf, turysta.

Lubelskie doświadczenia ESK 2016

28 wrzesień 2020

Streszczenie lubelskich starań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 i analiza reakcji na przegraną. Oczami współautora obu aplikacji i animatora społecznego wsparcia kandydatury.

 Niniejszy tekst powstał na kanwie archiwizacji internetowych materiałów SPOKO, czyli Społecznego Komitetu Organizacyjnego starań Lublina o tytuł ESK 2016, na stronie Archiwum Lublin ESK 2016. Jest on przeznaczony dla szerokiego kręgu czytelników i stanowi wstęp do dwóch innych tekstów, o wiele dłuższych, dla osób bardziej zainteresowanych tą tematyką. Pierwszy z nich opowiada o przygotowaniach Lublina do konkursu, a drugi o sytuacji po ogłoszeniu wyników.

Można się spotkać z opinią, że choć Lublin nie zdobył tytułu ESK 2016, to jednak najlepiej poradził sobie na etapie kandydowania i najsłabszy był w nim „efekt jojo”, czyli powrotu do szarej rzeczywistości po konkursie. Nie są to opinie bezpodstawne, jednak ważniejsze jest, jakie wnioski można wyciągnąć z tych doświadczeń z pożytkiem dla polskich kandydatów do tytułu ESK 2029 oraz dla ruchów miejskich.

Konkurs jako wyzwanie

Nie wszystkim podoba się idea Europejskiej Stolicy Kultury, bo tworzy sztuczną sytuację, ale to samo można powiedzieć o każdym konkursie. W konkursach zawsze chodzi o sprostanie jakiemuś wyzwaniu i związanym z nim wymogom. To rodzaj stymulacji. Główna wartość konkursu na ESK polega na tym, że stawia on wyzwanie, które ma moc jednoczenia społeczności dla osiągnięcia jakiegoś wspólnego celu. Jest to wyzwanie z reguły wykraczające poza aktualne możliwości kandydującego miasta, więc żeby stawić mu czoła musi ono zacząć się do tego przygotowywać. Same te przygotowania mają wartość, jeśli są traktowane poważnie. W naszym kraju nie mamy zbyt wielu okazji do takich rozwojowych mobilizacji ponad podziałami, więc warto z nich korzystać.

W każdym konkursie najistotniejsze są jednak kryteria oceny. W staraniach ESK 2016 były nimi:
● wartości europejskie
● trwały rozwój
● miasto i obywatele.

Każde miasto musiało wymyślić ich własną interpretację. W Lublinie bardzo się nam one przydały, bo zobowiązywały władze do przyswajania wiedzy od miast stojących na wyższym stopniu rozwoju, do porzucenia efekciarstwa na rzecz działań dających długofalowe efekty i do wsłuchiwania się w głos mieszkańców.

Patrząc realnie, na obecnym etapie społeczno-administracyjnego rozwoju Lublina bardzo trudno znaleźć operatorów takich wartości, poza ograniczonym kręgiem lepiej uświadomionych mieszkańców. Dlatego w przypadku konkursu na ESK istotny jest też fakt, że rezultaty osiągane przez kandydatów są oceniane przez zewnętrzne gremium. Dzięki temu, aby coś osiągnąć, trzeba się postarać naprawdę, a nie tylko dla osiągnięcia medialnego efektu. Samooceną władz z reguły rządzi bowiem propaganda sukcesu. Każdy myśli o sobie. Politycy i ich partie dbają o swój wizerunek, rozmaite lobby chcą zarobić publiczne pieniądze, a urzędnicy są przeważnie pozbawieni rozwojowych i kreatywnych motywacji.

Miasto i obywatele

W Lublinie kryterium „miasto i obywatele” udzieliło głosu szczególnie tym mieszkańcom, którzy z zawodowych powodów byli głównymi interesariuszami ESK, czyli pewnej zróżnicowanej grupie przede wszystkim młodych ludzi organizujących i aktywizujących kulturalne życie miasta. Byli wśród nich nie tylko animatorzy kultury, ale także dziennikarze, członkowie organizacji społecznych, artyści, dizajnerzy, akademicy. To zróżnicowanie i młody wiek oznaczały kreatywność, otwartość i zapał jako grupy. Z reguły nie piastowali oni żadnych kierowniczych funkcji, natomiast mieli bardzo rozwinięte poczucie dobra wspólnego. Można ich uznać za „mieszkańców kwalifikowanych”, czyli dysponujących meta-wiedzą, zdolnych do reprezentowania potrzeb innych mieszkańców i szczególnie kompetentnych w pewnych dziedzinach związanych z interesem społecznym.

W dokumentacji spotkań Enter 2016, które ludzie ci zaczęli organizować w 2009 roku, są oni nazywani „środowiskami twórczymi”, co może kojarzyć się z „klasą kreatywną” Richarda Floridy. Jednak tu nie chodzi o ekonomię, wzrost PKB itd., lecz o kreatywne działania na rzecz własnej społeczności, w których zarobek nie jest główną motywacją. Krzysztof Czyżewski, zewnętrzny ekspert zaproszony do pisania naszej aplikacji, nazwał ich „artystami miasta”. Sądzę, że roboczo to najlepszy termin, ale w przyszłości warto by nadać takim ludziom, którzy przecież są w każdym mieście i miasteczku, jakąś bardziej fachową nazwę i pewną publiczną tożsamość, by mogli stanowić wzór dla innych.

Ludzie ci w Lublinie integrowali się już wcześniej od kilku lat, najpierw na studiach, potem w Akademickim Centrum Kultury UMCS „Chatka Żaka” i w ramach wspólnych działań takich jak Noc Kultury („manifestacja kultury Lublina”, od 2007) czy ośrodek niezależnej kultury Tektura. W mojej działalności ich łącznikiem było Forum Kultury Przestrzeni grupujące osoby zaangażowane w starania o ład przestrzenny rozumiany również jako część kultury. Kiedy więc Lublin ogłosił swój akces do ESK 2016, byliśmy gotowi do oddolnego wsparcia tej inicjatywy. W międzyczasie władze też nie próżnowały.

 

08 posiedzenie Enter 2016

Jedno ze spotkań Enter 2016 w Radiu Lublin. Fot. z archiwum autora

Władza z ludzką twarzą

Nie jest to najlepsza metafora, ale nie ma co ukrywać, że bardzo często ludzie sprawujący publiczne funkcje oddalają się od mieszkańców i z ich perspektywy tracą „ludzką twarz”. W Lublinie od 2007 roku władze zaczęły ją odzyskiwać. Do zbliżenia urzędników ze „środowiskami twórczymi” doszło dzięki wejściu do urzędu osób z zewnątrz, które przełamały czysto międzyludzki dystans, jaki zwykle występuje w Polsce w relacjach władza-obywatele.

Główną postacią był tu Włodzimierz Wysocki, lubelski adwokat, który został wiceprezydentem Lublina ds kultury w 2007 roku. Nie tylko sam nawiązał nieformalne kontakty ze „środowiskami twórczymi”, ale też podejmował w urzędzie decyzje personalne sprzyjające dialogowi i współpracy z osobami spoza urzędu. Najpierw sprowadził z Warszawy Dariusza Jachimowicza, niezależnego menadżera kultury, który przez parę miesięcy kierował Wydziałem Kultury. Następnie zatrudnił w referacie ds. rozwoju kultury i projektów kulturalnych (tzw. Biuro ESK) same młode osoby wprost ze „środowisk twórczych”. Jego szefem został Michał Karapuda, który jeszcze niedawno w „Chatce Żaka” brał udział w festiwalu kultury alternatywnej “ZdaRzenia”.

Na koniec pojawił się u nas Krzysztof Czyżewski, jako lider procesu, dla którego działań dialog jest znakiem rozpoznawczym. Towarzyszyli mu menedżerowie kultury zza granicy Rose Fenton i Dragan Klaić jako niezależni eksperci o europejskiej renomie. Razem cała ich trójka pełniła rolę mediatorów między różnymi lokalnymi opiniami i interesami oraz ambasadorów i autorytetów wiedzy, której w Lublinie nie mieliśmy.

Miejski renesans humanizmu

Istnieje analogia między renesansowym humanizmem odkrywającym człowieka w kulturze po średniowieczu i współczesnymi próbami przywracania ludzkiej podmiotowości w miastach opanowanych przez partie, technokratów, inwestorów i biurokrację.

Proces ten ma wiele wymiarów. Jednym z nich jest budowanie kapitału społecznego opartego na zaufaniu. W Lublinie najpierw zbudowali go w swoim środowisku animatorzy kultury, a potem udało się stworzyć warunki do jego wzrostu między nimi a władzami i szerokimi kręgami mieszkańców. W pewnym momencie każdy z tych partnerów ręczył za drugiego wobec trzeciego. Taka atmosfera jest nam dziś w Polsce bardzo potrzebna, bo mamy wysokie koszty współpracy, tzn. dużo nas kosztuje zanim ją z kimś nawiążemy. Zaufanie jest smarem tych relacji.

Działanie oparte na zaufaniu oznacza wychodzenie poza swoją strefę komfortu ze względu na cudze dobro. Decydujemy się dla kogoś na podjęcie ryzyka. Stąd też można powiedzieć, że w inicjatywę ESK zaangażował się społeczny risk-capital, czyli ludzie dysponujący czasem, talentami i zaangażowaniem, którzy uznali, że warto zrobić zrzutkę tych zasobów na wspólną imprezę, która przecież wcale nie musiała się udać. Pojawiła się społeczna solidarność. W opisie wygląda to banalnie, ale wiemy, że nie we wszystkich miastach doszło do takiej solidarności. W ogóle, w wielu przypadkach nie udaje się nic wspólnie zorganizować. Dlatego choć robienie czegoś razem wydaje tak proste i oczywiste, zasługuje na uznanie za odrębną sztukę.

Miasto w człowieku

W Lublinie ta społeczna solidarność miała swoje przestrzenne podstawy. Ze względu na ukształtowanie terenu, śródmieście Lublina jest oparte na jednej osi. Większość ważnych dla kultury miejsc mieści się wzdłuż niej, dlatego wystarczy wyjść na ulicę, żeby spotkać kogoś znajomego. Wyrabia to w ludziach poczucie zajmowania tego samego terenu i zdolność wspólnego myślenia o jego przyszłości. Mechanizm ten jest zakorzeniony w ludzkim mózgu i prawdopodobnie można go świadomie wykorzystać do budowania solidarności tam, gdzie jej nie ma, np. poprzez tworzenie stref pieszych.

Relacje człowiek-przestrzeń podczas starań o tytuł ESK 2016 wryły się w nasze głowy bardzo głęboko. Na przykład okazało się, że można dostrzec ludzką postać wpisaną w plan śródmieścia Lublina. Stoi ona w lekkim rozkroku nogami w stronę zachodu i radośnie wzniesionymi rękami na wschód, a jej głowę tworzy Stare Miasto. Ta antropomorfizacja została szybko podchwycona przez organizatorów Nocy Kultury 2009, którzy opracowali odpowiednią grafikę i dodali do niej hasło „Człowiek w Mieście – Miasto w Człowieku”. Wyraża ono tożsamość miasta i człowieka, sprzężenie zwrotne między dobrym miastem, a dobrym obywatelem. Jeśli wpiszemy człowieka w miasto, ono wpisze się w nas. Nocy Kultury 2009 towarzyszyła narracja „Budzimy Człowieka w Mieście”.

05 ludzik

Człowiek w Mieście – Miasto w Człowieku. Wizerunek postaci odnaleziony w układzie lubelskich ulic przez Jana Bernada, wykorzystany jako graficzne motto Nocy Kultury w 2009 roku. Symbol odnowy miasta w duchu potrzeb kulturalnych jego mieszkańców. Źródło: Aplikacja pierwsza Lublin ESK 2016, s. 138-139.

Ten sam „ludzik” pojawił się potem w folderze przygotowanym na wizytę przedstawicieli Komisji Selekcyjnej ESK. Scenariusz wizyty Komisji został opracowany w formie spaceru właśnie wzdłuż osi lubelskiego śródmieścia, aby jurorzy odnieśli to samo wrażenie przestrzennej wspólnoty co mieszkańcy. Na towarzyszący spacerowi happening przyszło kilka tysięcy osób.

Docieranie się partnerów

Można powiedzieć, że na początku 2009 roku dzięki wewnętrznej pracy strona społeczna i samorządowa, każda z osobna, były przygotowane do podjęcia wyzwań związanych z ESK. Jednak od współpracy dzieliły je wciąż dwa problemy. Strona społeczna musiała zorganizować współpracę między sobą dającą konkretne rezultaty, a władze znaleźć powód do legitymizacji „środowiska twórczego” jako swojego partnera i reprezentanta mieszkańców.

W lutym 2009 roku „środowiska twórcze” rozpoczęły w Radiu Lublin cykl otwartych spotkań Enter 2016 mających budować „namysł” nad lubelską kandydaturą. Spotkania były protokołowane i uczestniczyli w nich także przedstawiciele urzędu, ale jednak nic z nich nie wynikało. Cała komunikacja z władzami miała charakter ustny i bez zobowiązań. Tymczasem władze zaczęły zwoływać odrębne spotkania powołanego przez siebie Komitetu Artystycznego złożonego z różnych szefów i autorytetów oraz zapraszać zewnętrznych ekspertów do pisania aplikacji.

Wyglądało na to, że kandydowanie o tytuł ESK będzie przebiegać obok środowiska jak dotąd najbardziej zaangażowanego w sprawę. Panowało przekonanie, że spełnia się najgorszy koszmar społecznika, czyli lokalny projekt, który tworzy zdalnie firma zewnętrzna z przetargu.

Odsiecz przyszła z Warszawy. Latem 2009 organizatorzy projektu DNA MIASTA polegającego (w skrócie) na badaniu, jak polskie miasta dają sobie radę z kandydowaniem do tytułu ESK 2016, szukali lokalu w Lublinie na warsztaty po wakacjach. Najlepszym miejscem było oczywiście Radio Lublin z tradycją spotkań Enter 2016. Uznałem ten moment za ostatnią okazję, aby po prostu publicznie proklamować i ogłosić istnienie Społecznego Komitetu Organizacyjnego naszych starań, czyli SPOKO. Mógł do niego należeć każdy, kto chciał coś robić dla ESK a nie tylko gadać. Pomysł był repliką założenia Porozumienia Rowerowego, gdy grupa osób zdeklarowała się działać wspólnie i jawnie w interesie rowerzystów. To samo po warsztatach DNA MIASTA ogłosiliśmy w kontekście ESK. Dzięki temu władze mogły oficjalnie zaakceptować istniejący nieformalnie stan rzeczy i tydzień później lubelska delegacja, już także jako delegacja SPOKO, pojechała do Sejn na pierwsze robocze spotkanie z Krzysztofem Czyżewskim. Był to szczęśliwy zbieg okoliczności.

Społeczna rakieta

Wiosną 2010 stworzyłem wspomniane na początku strony SPOKO, dzięki którym udało się zebrać całkiem sporo merytorycznych raportów. Później zostały one zaprezentowane Rose Fenton i Draganowi Klaićowi, tym samym spełnienie przez Lublina kryterium „miasto i obywatele” zaczęło mieć wiarygodne podstawy. Wkrótce pojawiła się potrzeba zintensyfikowania prac i poszerzenia ich zakresu. Dlatego na bazie SPOKO, jako pewnej umowy społecznej, stworzyliśmy kolejne grupy coraz węższe i bardziej zaangażowane w pisanie aplikacji. Powstała grupa Kultura 2020 (w skrócie Ku_2020) dzieląca się na 20 zespołów roboczych oraz Aplikarnia, w której kilka osób pisało aplikację razem z Krzysztofem Czyżewskim i w bezpośrednim kontakcie z Urzędem Miasta.

Każde z tych roboczych ciał miało swój czas największej aktywności i specyfikę pracy, jak silniki wielostopniowej rakiety. Enter 2016 liczyło ok. 200 osób, SPOKO – 100, Ku_2020 – 60 , Aplikarnia – poniżej 10. Każda z tych grup zgodnie ze swoimi potrzebami odbywała częstsze lub rzadsze spotkania i miała grupę mailową oraz strony, jawne lub tylko dla zalogowanych użytkowników. Moim zadaniem było techniczne administrowanie i moderowanie wewnętrznej komunikacji powyżej Enter 2016, aby każdy czuł się uczestnikiem całości prac.

Oczywiście pełny sieciowy efekt udało się osiągać tylko czasem. Wszystko działo się bardzo szybko i brakowało czasu jednocześnie na sieciowanie i pisanie aplikacji, ale system jako taki był i działał. Za tym sukcesem stali młodzi lub wciąż młodzi (duchem) ludzie, którzy zdawali sobie sprawę, że Lublin jest prowincją bez większych perspektyw, ale potraktowali to jako szansę dla swoich działań i własnej aktywności. Grupa Ku_2020 stworzyła za pośrednictwem współredagowanej witryny treści o objętości kilkudziesięciokrotnie przekraczające dozwoloną objętość tekstu drugiej aplikacji. Na koniec ogłoszono otwarty nabór na projekty do ESK, dzięki czemu udało się włączyć do projektu wszystkich mieszkańców. Nadesłali ono ponad 500 swoich pomysłów.

07 masa fot

Część spośród 2 tysięcy portretów lublinian popierających starania Lublina o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w ramach akcji „Lublin 2016 popieram!”. Źródło: Aplikacja pierwsza Lublin ESK 2016, s. 53-54.

Przegrana

Ogłoszenie wyników było dla nas wielkim rozczarowaniem, bo mieliśmy świadomość, że wzorowo odrobiliśmy lekcję ESK a dodatkowo jesteśmy miastem, które najwięcej może dzięki ESK zyskać i dać innym. Weszliśmy w partnerstwo z Rzeszowem i Białymstokiem, a także ze Lwowem, bo czuliśmy solidarność z całą Ścianą Wschodnią i naszymi sąsiadami. Wydawało nam się też, że jest to konkurs prorozwojowy i że jedną z europejskich wartości jest społeczna spójność czyli wyrównywanie szans.

Wygrał Wrocław, a więc duży i bogaty gracz. Miasto bez niespodzianek. Najwyraźniej zabrało wśród jurorów ducha risk-capital, żeby postawić na kogoś nowego. Poczuliśmy się jak w tym powiedzeniu „hebluj synku, hebluj, przyjdzie tatuś to siekierką poprawi”.

Nie wnikając, jakie argumenty i jaka wola polityczna przeważyła, uważam że była to błędna decyzja z perspektywy celów samego konkursu, ponieważ nie przełożyła się na trwały rozwój, wymierny rezultat. Po Wrocławiu ESK 2016 spłynęła jak woda po kaczce. Jeszcze jedna wielka impreza w portfelu ofert, a Europejczycy nie dostali szansy, aby zajrzeć głębiej w Polskę na obrzeżach strefy Schengen.

Na osłodę Lublinowi pozostała kulturalno-artystyczna animacja ul. Szajnochy podczas obchodów ESK we Wrocławiu, która pokazało, na co byłoby nas stać, gdybyśmy wygrali.

Brak efektu jojo

Nie wiem, czy opinia, że w Lublinie „efekt ESK” przetrwał najdłużej w porównaniu z innymi miastami jest obiektywnie słuszna, ale wiem, skąd mogła się wziąć i dlaczego może być zgodna z prawdą.

Przyczyn było kilka:
1. W Lublinie marzenie o ESK 2016 stało się własnością społeczną. Takiej żywej idei nie da się administracyjnie odwołać, trwa one dłużej niż działania urzędu.
2. Do aplikacji wpisano założenia „planu B” na wypadek przegranej powiązane ze sprzyjającym kalendarzem rocznic.
3. Po trzecie, udało się osiągnąć kilka widocznych sukcesów inwestycyjno-organizacyjnych.

Razem czynniki te stworzyły dużą siłę bezwładności projektu. Lublin zaczął się zauważalnie zmieniać i ożywiać, osiągnął tzw. sukces medialny, udowodnił na co go stać i pozbył się kompleksów.

Pięknie wyremontowano i uruchomiono Teatr Stary, podobnie odnowiono Centrum Kultury oraz dawne warsztaty mechaniczne, które ostatecznie stały się siedzibą Galerii Labirynt. Powstały nowe, wyjątkowe instytucje: Dzielnicowy Dom Kultury „Węglin”, Warsztaty Kultury i Ośrodek Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych „Rozdroża”. W roku 2016 otwarto Centrum Spotkania Kultur, czyli ukończony w spektakularnym stylu po 45 latach tzw. Teatr w Budowie. Powstała obwodnica, aquapark, lotnisko i przebudowano plac Litewski z „multimedialną” fontanną tworzącą z mgły ekran do wyświetlania filmów.

W międzyczasie rozwinięto cykl dużych miejskich festiwali, które szerokim strumieniem wprowadziły łatwo przyswajalną kulturę do przestrzeni publicznej. Żeby wspomnieć o kilku najważniejszych i nowych imprezach, zaczynając od wiosny, były to: Open City (sztuka w przestrzeni publicznej), Noc Kultury (kontynuacja), Inne Brzmienia (kontynuacja), Jarmark Jagielloński, Carnaval Sztukmistrzów (Nowy Cyrk), Festiwal Smaku, Kody (muzyka tradycyjna i nowoczesna). Dzięki tej nieustannej aktywności, podobno w Lublinie można dużo łatwiej niż w innych miastach zdobyć urzędowe zgody i pomoc służb w artystycznych działaniach w przestrzeni publicznej.

Jeśli chodzi o „plan B”, częścią drugiej aplikacji Lublin ESK 2016 był projekt nowej Strategii Rozwoju Kultury do 2020 roku (efekt myślenia Ku_2020) oraz obchody 700-lecia miasta w 2017 roku zdefiniowane jako „nowa lokacja miasta na prawie europejskim” i „obywatelska stolica kultury”. W tym też duchu została potem napisana Strategia Rozwoju Lublina 2020, co potwierdzam jako współautor obu strategii. Po przegranej mieliśmy więc co robić i do czego się przygotowywać.

01 dłoń

Dłoń o liniach papilarnych powstałych z ulic Lublina – identyfikacja człowieka z miejscem zamieszkania. Grafika Małgorzaty Rybickiej do okładki numeru czasopisma Scriptores poświęconego Józefowi Czechowiczowi. Źródło: Aplikacja pierwsza Lublin ESK 2016, s. 88-89.

Przykłady „efektu ESK”

Trudno powiedzieć, czy wszystkie te pozytywne zmiany przypisywane „efektowi ESK”, są faktycznie pokłosiem kandydowania, czy też są do niego mechanicznie przypisywane, ale i tak by się wydarzyły. Bo i tak trzeba było wyremontować Teatr Stary i Centrum Kultury, a DDK „Węglin” utworzono dzięki wcześniejszym staraniom mieszkańców. Być może odbyłoby się to przy mniejszych budżetach, a ESK zmieniło istniejące wtedy priorytety na korzyść kultury. Być może bez ESK nie wyremontowano by warsztatów mechanicznych dla Warsztatów Kultury lub DDK „Węglin” nie powstałby zgodnie z partycypacyjną ideą „rzeźby publicznej”. Ze swojej strony mogę podać trzy przykłady „efektu ESK”, za związek których z ESK ręczę. Oto one.

Zielona Sieć.
Jest to koncepcja połączenia wszystkich zielonych terenów Lublina w „zieloną sieć”, czemu w Lublinie sprzyja mnogość dolin rzecznych i suchych oraz wąwozów. Pierwsza wersja tej koncepcji pt. „Green Connection” powstała jako wkład środowiska kultury przestrzeni do aplikacji ESK i była etapem przejściowym między pierwszą zapaścią Forum Kultury Przestrzeni (spowodowaną brakiem współpracy z Urzędem Miasta) a jego odrodzeniem się na fali ESK. Koncepcja została rozwinięta i czeka na zainteresowanie Urzędu Miasta. Link do prezentacji Zielonej Sieci.
Kultura szeroka.
Idea ta powstała w powiązaniu z zaszczepioną nam przez François Matarasso koncepcją „Five Ways to Wellbeing” i została opisana w książce Kultura szeroka. Księga wyjścia (wyd. Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”, Lublin 2011). Chodzi w niej o zauważenie korzyści płynących z „kultury samoobsługowej”, którą mieszkańcy tworzą sami dla siebie. Idea ta odbiła się na tyle dużym echem, że wróci w NieAntologii animacji kultury przygotowywanej na NieKongres Animatorów Kultury w 2021 roku.
Rok Jana Gehla 2014.
W 2013 roku nadszedł drugi kryzys Forum Kultury Przestrzeni, na który reakcją był Rok Jana Gehla 2014 i następujący po nim projekt Miasto dla ludzi. Lubelskie standardy infrastruktury pieszej. Wtedy również założyliśmy nieformalną grupę Pieszy Lublin. Rok Jana Gehla wynikł z nauki wyniesionej od naszych zagranicznych ekspertów ESK. Radzili oni, aby każdemu festiwalowi towarzyszyła całoroczna praca organiczna edukująca i rozwijająca jego publiczność. Jan Gehl był wtedy gwiazdą zapraszaną przez polskie miasta na wykłady. My nie mogliśmy na to liczyć, ale mogliśmy zorganizować samą pracę organiczną: rok poświęcony myśli Jana Gehla choć bez niego na żywo. W rezultacie tej mobilizacji powstał projekt „Miasto dla ludzi”, który zbiegiem sprzyjających okoliczności jesienią 2014 otworzył Jan Gehl we własnej osobie. Na jego wykład do dwóch auli przyszło 800 osób, zaś rezultatem projektu były Lubelskie Standardy Infrastruktury Pieszej (niestety jak na razie raczej „półkownik”).
Kapitał społeczny.
Niewątpliwie lubelskie środowisko kultury wciąż ma ze sobą dobry kontakt. Każdy wrócił do swoich zajęć, ale łączy nas jak partyzantów doświadczenie wspólnej walki o wykorzystanie historycznej szansy na jakościowy rozwój Lublina.

Sztukmistrze wcieleniem idei ESK

Nieoczekiwanym prymusem idei ESK stało się w Lublinie środowisko Nowego Cyrku, które podczas kandydatury nie odgrywało większej roli programowej. Nowy Cyrk to cyrk bez zwierząt, znana na Zachodzie od dekad sztuka wszelkich manipulacji, na które stać człowieka: od gimnastyki, przez żonglerkę po iluzjonistykę i clownadę, powiązana z tańcem i teatrem w bliskim kontakcie z widzem. Najpopularniejszym chyba przykładem Nowego Cyrku jest fireshow.

Na tym polu doszło w Lublinie do kompleksowej synergii ze spektakularnym rezultatem. Zaczęło się od Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”, który zaczął lansować postać Sztukmistrza z Lublina, bohatera powieści Isaaka Bashevisa Singera, obsadzając go w symbolicznej roli gospodarza odbywającej się w latach 1997-2000 na Starym Mieście Nocy Świętojańskiej. Kilka lat później stowarzyszenie Klanza zaczęło organizować warsztaty pedagogiki cyrkowej, a w Centrum Kultury powstała Pracownia Sztuk Fizycznych organizująca Akademię Sztukmistrzów. W obu inicjatywach brali udział studenci. W tym samym czasie Urząd Miasta intensywnie szukał narzędzi promocji miasta przez kulturę.

Po kolejnych kilku latach z tej mieszaniny powstały dwa skorelowane ze sobą letnie festiwale: regionalny „Śladami Singera” i miejski o zasięgu ogólnopolskim Carnaval Sztukmistrzów oraz szereg działań nowocyrkowych odbywających się przez cały rok: cotygodniowa Akademia Sztukmistrzów i rozmaite warsztaty dla dzieci młodzieży, comiesięczne Variete, regionalna Żelka, międzynarodowy konkurs Open Stage i Cyrkulacje oraz dwa wydania Europejskiej Konwencji Żonglerskiej EJC a ostatnio Sieć Polskich Inicjatyw Nowocyrkowych SPIN. W ten sposób związany z żydowską tradycją Lublina Sztukmistrz zyskał nowe wcielenie w nowatorskim ruchu Nowego Cyrku, którego głównym ośrodkiem w Polsce stał się Lublin, z pełnym spektrum imprez: od codziennej edukacji, do unikalnych wydarzeń o światowej randze.

Jest to wspólny sukces wielu podmiotów, synergia mimo dzielących ich różnic, która nie powstała „pod ESK”, lecz jest silnie zakorzeniona w wytrwałej pracy organicznej. Znajdziemy tu wszystko: od neurodydaktyki po ludyczność, sztukę wysoką i kulturę szeroką, trwały rozwój, wartości europejskie i oddolny udział obywateli. Jest więc to sukces i nieoczekiwany i nie do końca zamierzony, co najlepiej świadczy o jego autentyczności.

Sztukmistrz z Lublina

Isaac Bashewis Singer "Sztukmistrz z Lublina"

Z drugiej strony...

Z drugiej strony, specyfika lubelskiej drogi do ESK spowodowała, że nie powstała żadna instytucja kontynuująca projekt w nowych warunkach. Kiedy odeszli eksperci łączący stronę społeczną z władzami, władze przejęły schedę po ESK i uległa ona tym samym zmianom, co cała polityka władz i ich relacje ze stroną społeczną.

● Po pierwsze, po przegranej w 2012 roku nie udało się ratyfikować wielostronnego „Porozumienia dla kultury”, które pełniłoby rolę społecznej strategii rozwoju kultury, zapewniając „kontynuowanie procesu zmiany społecznej poprzez kulturę, który został rozpoczęty dzięki kandydowaniu Lublina do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury”.
● Po drugie, po przegranej nastąpił w „środowiskach twórczych” proces wyparcia z pamięci doświadczenia ESK związany z traumą zawiedzionych nadziei, poczucia niesprawiedliwego potraktowania i stopniowego rozjeżdżania się priorytetów władz i strony społecznej. Dziedzictwo ESK stało się wręcz tabu publicznej debaty. W pewnym momencie każda próba zabrania merytorycznego głosu na ten temat było kwitowane przez samych animatorów kultury sformułowaniami typu „skończmy z tym kombatanctwem”. Do powstania wspomnianych na początku stron Archiwum Lublin ESK 2016 nie było w internecie nawet pdf-ów naszych aplikacji.
● Po trzecie, po ogłoszeniu wyników Lublin wszedł na drogę kultury festiwalowej, „fajerwerków”, powierzchownego kulturalnego konsumpcjonizmu, którego zdecydowanymi przeciwnikami byli nasi eksperci. Na obronę tych imprez można powiedzieć, że trzymają poziom, pilnują wartości, kilka z nich ma unikalny charakter i są wzorem dla innych, jak Noc Kultury czy Jarmark Jagielloński. Przeciwwagą dla nich w duchu ESK jest program Dzielnice Kultury czy działalność Punktów Kultury, ale porównanie budżetów tych działań powie samo za siebie, co dla władz jest ważniejsze.
● Po czwarte, od 2016 roku Lublin wszedł w trzyletni cykl rocznicowy. W 2017 roku było 700-lecie uzyskania praw miejskich, w 2018 roku 100-lecie odzyskania niepodległości i na koniec w 2019 roku 450-lecie Unii Lubelskiej. Przyniosły one nieco cennych działań kulturalnych, ale ogólnie odbyły się zgodnie ze znaną rocznicową logiką jako jednorazowe fety, duże wydarzenia bez ciągu dalszego. Idea „ponownej lokacji Lublina na prawie europejskim” pozostała na papierze i odeszła w przeszłość.
● Po piąte, nie wypracowano metod ewaluacji tego, co wydarzyło się po ogłoszeniu wyników. Pojawiła się ekonomiczna ewaluacja efektu medialnego i wzrostu ruchu turystycznego, ale nie wypracowano wspólnych dla strony społecznej i samorządowej kryteriów oceny kontynuacji programu ESK, zmian jakościowych i efektów miękkich. Wyszło to m.in. na panelu poświęconym ESK „Porządki na strychu” w ramach Lubelskiego Kongresu Kultury w 2018 roku. Reprezentanci „środowisk twórczych” uważali, że wszystko oklapło, a przedstawiciele władz, że wykonano budżety i wyremontowano budynki. Nie ma też raportów z realizacji Strategii Rozwoju Kultury i Rozwoju Lublina 2020. Kiedy powstają już plany na kolejną dekadę, nie wiemy, jak oceniać poprzednią.

Zatem, jakkolwiek dłużej to trwało niż w innych miastach, „efekt ESK” i u nas się wypalił. Moim zdaniem największym problemem dziś jest to, że po skonsumowaniu rocznic i lekkim znudzeniu festiwalami, nie wiemy kim chcemy być w przyszłości, dokąd chcemy iść, gdzie chcemy być za 10 do 20 lat, co nas łączy, jaki mamy wspólny cel, który moglibyśmy razem zrealizować.

Niepokojącym zjawiskiem jest fakt, że nie pojawiło się kolejne pokolenie energicznych „środowisk twórczych”. Możliwe, że są, tylko manifestują się w inny sposób niż poprzednio lub brakuje im przestrzeni do samorealizacji. Ale możliwe również, że w ogóle nie pojawili się na lubelskich uczelniach.

03 foty różne 097

Prace nad założeniami lubelskiej aplikacji ESK 2016 u Krzysztofa Czyżewskiego Sejnach 13 października 2010. Fot. z arch. autora.

Szanse na przyszłość

Jeszcze w 2018 roku pisałem w podsumowaniu panelu „Porządki na strychu”, że „Po przegranej ESK 2016 Lublin nie cofnął się, ale też nie zrobił kroku naprzód”. Dziś byłbym mniej wstrzemięźliwy. Hasło naszej aplikacji ESK brzmiało: „Miasto w dialogu”. Obecnie trzeba z żalem przyznać, że Lublin jest nim mniej niż był 10 lat temu i to nie tylko ze względu na ogólną sytuację w kraju.

W skrócie można powiedzieć, że „środowiska twórcze” pozostały wierne wartościom rozwoju jakościowego związanym z kryteriami konkursu ESK 2016, czyli zasadzie trwałego, zrównoważonego rozwoju, wartościom europejskim oraz roli głosu obywateli w życiu miasta. Przy czym nastąpiło tu wyraźne przesunięcie akcentu na ekologię, transport zrównoważony i przestrzeganie reguł partycypacji oraz radykalizacja postaw. Tymczasem władze idą własną drogą i wydają się mieć inne priorytety, bardziej związane z dużymi inwestycjami oraz otwieraniem terenów pod zabudowę deweloperską.

Cykl rocznicowy i miejskie festiwale zadziałały na wszystkich jak gaz rozweselający, ale teraz w przyśpieszonym trybie wybudzamy się z tej narkozy. Na naszych oczach spełnia się scenariusz rozwoju niezrównoważonego. Niezależne od nas okoliczności demontują podstawy dotychczas prowadzonej polityki kulturalnej, a nie ma „planu B”. Brakuje rozmowy o wspólnych wartościach, natomiast wrócił wielki dystans między władzami i mieszkańcami, jeśli chodzi o pryncypia i imponderabilia. Niektórzy obawiają się, że Lublinowi znowu grozi marazm. Jest to dobry moment, aby znowu podjąć wyzwanie ESK.

Adres korespondencyjny:
Związek Stowarzyszeń KONGRES RUCHÓW MIEJSKICH
80-236 Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 5 
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Konto bankowe: 76 1600 1462 1887 8924 3000 0001
NIP: 779 246 16 30