Witold Gawda

Z wykształcenia socjolog. Pracował w mediach, był m.in. dyrektorem Biura Reklamy TVP. Założył w Łomiankach ruch miejski DIALOG, który w wyborach 2014 r. zdobył 10% głosów. Współtwórca porozumienia „Mieszkańcy Łomianek”, które w 2018 r. wygrało wybory na burmistrza i wraz z koalicjantem ma większość w Radzie Miejskiej. Członek Zarządu Kongresu Ruchów Miejskich pierwszej kadencji, obecnie prezes zarządu KRM IV kadencji. Do 14 lutego 2022 pełnił funkcję wiceburmistrza Łomianek.

Sukces samorządu w Polsce to ściema

11 lipiec 2022

Witolda Gawdy odczytanie książki Andrzeja Andrysiaka „Lokalsi. Nieoficjalna historia pewnego samorządu” przedstawiającej w reportażowej formie realia, i kulisy, funkcjonowania samorządu w Polsce, na przykładzie powiatowego miasta Radomska.

Wreszcie ktoś to powiedział, opisał, udokumentował i puścił w świat w wielu egzemplarzach.
Niby wszystko to wiedzieliśmy. Że zaściankowość, że układy, że ani partycypacja, ani demokracja. Ale uderzmy się w piersi, do powszechnego obiegu przebiło się co innego.

Nie ma większego mitu w polskiej debacie publicznej niż ten, że samorządność nam się udała. Od lat dyskutujemy o reformie służby zdrowia, edukacji, sądownictwa, podatków, a samorządność traktujemy jak byt doskonały, niewymagający już nie tyle gruntownych zmian, ile choćby korekt. Na poziomie ogólnopolskim nakłada się na to głęboki podział polityczny, w którym jedni chcą widzieć w samorządzie ostatni szaniec demokracji przed dyktatorskimi zapędami władzy krajowej, drudzy pragną go sprowadzić do karnego wykonawcy poleceń owej władzy.  Efekt jest taki, że samorządowe patologie kwitną w najlepsze, a mieszkańcy małych ojczyzn tracą nadzieję na zmianę.”

Tym, który przełamuje stereotypy i rzuca nam wyzwanie, byśmy tego tak nie zostawili jest Andrzej Andrysiak. Właśnie pojawiła się jego książka „Lokalsi”. Rzecz jest o funkcjonowaniu samorządu w niewielkim mieście Radomsko. Około 350 stron, ebook za 24 zł – wydatek niewielki. Czyta się dobrze i szybko, bo wciąga.Andrysiak nie poprzestaje na diagnozie, jego książka to 300 stron materiału dowodowego. Opisy ludzi, zdarzeń, sytuacji. Autor puentuje je wypowiedziami swoich rozmówców. Oto wybór takich podsumowań.

„Wszystko zależy od ludzi. To jest kwestia kulturowa. Samorząd już zgnił. Jeżeli na poziomie gmin wójt nie wyobraża sobie, że radny może mieć swobodę myśli, swobodę głosowania, swoje zdanie, to nie ma demokracji. Wszystko jest udawane.”
„Samorząd jest mało obywatelski. To problem ogólnopolski. Mówi się, że jest wolny od polityki, partyjniactwa i tak dalej, a to jedna z większych bzdur naszej debaty publicznej. Nawet droga jest polityczna. Bo to, czy zostaje zrobiona w pierwszej kolejności, czy nie, czy w tym okręgu, czy w tamtym, wykuwa się w politycznych negocjacjach.”

Od dawna zadziwia nas fikcja zapisana w ustawie o samorządzie gminnym, a dotycząca relacji między władzą wykonawczą a radą. Na przykładzie Radomska widać to doskonale.

„O takim mieście decyduje tak naprawdę kilka osób. To nie jest prawda, że decyduje 21 radnych. Im się tylko tak wydaje. Na poziomie gminy decydują dwie osoby: wójt i sekretarz. W mieście prezydent, wiceprezydenci, sekretarz i ich zaplecze biznesowe. Ale radni są przekonani, że mają na coś wpływ.
Ja sobie teraz przychodzę na komisje, sesje i mam wszystko w dupie. Interesuje mnie, żeby mi wpłynęła dieta. Brzmi okropnie, ale taka jest prawda. To źle o nas świadczy. O mnie. Źle świadczy o przyszłości samorządu. Jeśli tak mam się zachowywać, to nie powinienem być radnym. Powinni mi ludzie ten mandat odebrać. Ale ludzie interesują się samorządem, jak przychodzi kampania wyborcza. Ale i tak większość myśli tylko o drodze i chodniku. Łatwo nimi rządzić.”

Częścią problemu jest dobrze ugruntowana przez praktykę a wsparta przez orzecznictwo sądów i RIO pozycja prezydentów i burmistrzów.

„Cechą wspólną wszystkich samorządowców, których poznałem przez ostatnich kilka lat, jest to, że oni absolutnie utożsamiają siebie z własnym miastem. Z drogą, z chodnikiem. Samorządowcom wydaje się, że gmina, miasto to oni, że to jest tożsame. Miasto to ja. To ja dałem pieniądze na tę drogę. To ja zbudowałem ten chodnik. Całe gadanie o tym, że jesteśmy wynajętymi do zarządzania fachowcami, to udawanie. To widać podczas rozmów i negocjacji.”
„Oni myślą, że wraz z aktem nominacji dostają zaświadczenie, że mają o dwieście punktów inteligencji więcej. A są tacy sami jak dzień przed wyborami, ani mądrzejsi, ani głupsi.”

Drugą stroną medalu, jest sytuacja obywatelskiej aktywności, różnych ruchów oddolnych. Śledząc losy takich inicjatyw w Radomsku, ze zdziwieniem i żalem, zauważyłem, że ich inicjatorom nie przyszło do głowy, żeby nazwać się ruchami miejskimi. Były to często działania idealnie nadające się do takiego zdefiniowania. Jest tu sporo do zrobienia.

„Kiedyś pojechałem do małej gminy na rozmowy, bo konstruowaliśmy listę na wybory. Była tam zaangażowana nauczycielka. Zgodziła się. Nie zdążyłem wrócić do miasta, gdy dostałem telefon, że jednak nie wystartuje. Bo zadzwonił wójt i powiedział, że jeśli chce się bawić w politykę, to niech nie liczy, że będzie się też bawić w szkołę. W takich miejscach koszty angażowania się w życie publiczne są bardzo wysokie.
„Jak zbiera się nowa grupa ludzi, która robi jakąś stricte obywatelską działalność, to samorządowcy zaraz rozpoczynają śledztwo: czyi oni są. Nasi czy nie nasi. To wynika z tego myślenia, że miasto jest moje. ”
„Demokracja na poziomie lokalnym jest udawana. Nie ma konfliktów, nie ma sporów ideowych, starcia wizji, pomysłów, jest tylko racja tego, kto akurat rządzi. Nie ma sporu, nie ma demokracji, nie ma obywatelskości. Jak rządzi, to trzeba mu zejść z drogi, przytakiwać i czekać na zmianę albo swoją szansę. Ludzie są zniechęceni do zabierania głosu w sprawach publicznych, obrzydzono im politykę.”

I na koniec wyzwanie. Słyszy się, że małe miasta są szansą, że tam decyduje się przyszłość Polski. Ale przede wszystkim to ogromne wyzwanie. Tam jest bardzo dużo do zrobienia. Także przez oddolne ruchy, które potrzebują wsparcia. Rewolucja przywracająca demokrację może się dokonać, ale wymaga przełamania głęboko zakorzenionych sposobów myślenia.

Kongres Ruchów Miejskich musi to zacząć głośno mówić:
samorząd terytorialny w Polsce jest PORAŻKĄ!.

Trzeba to wykrzyczeć w twarz Związkowi Miast Polskich i wszystkim innym towarzystwom wzajemnej adoracji burmistrzów i prezydentów. Trzeba to uświadomić dziennikarzom i różnym prodemokratycznym ruchom, które szukają jakiegoś kawałka rzeczywistości, na którym można oprzeć nadzieję na przywrócenie demokracji. Otóż nie, na tym się nie da nic zbudować. To jest równie toksyczne jak PiS-owska autokracja.

 

Andrzej Andrysiak
Lokalsi. Nieoficjalna historia pewnego samorządu
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022
352 strony, ISBN: 978-83-67075-26-8

Adres korespondencyjny:
Związek Stowarzyszeń KONGRES RUCHÓW MIEJSKICH
80-236 Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 5 
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Konto bankowe: 76 1600 1462 1887 8924 3000 0001
NIP: 779 246 16 30