Witold Gawda

Z wykształcenia socjolog. Pracował w mediach, był m.in. dyrektorem Biura Reklamy TVP. Założył w Łomiankach ruch miejski DIALOG, który w wyborach 2014 r. zdobył 10% głosów. Współtwórca porozumienia „Mieszkańcy Łomianek”, które w 2018 r. wygrało wybory na burmistrza i wraz z koalicjantem ma większość w Radzie Miejskiej. Członek Zarządu Kongresu Ruchów Miejskich pierwszej kadencji, obecnie prezes zarządu KRM IV kadencji. Do 14 lutego 2022 pełnił funkcję wiceburmistrza Łomianek.

Co Sadura i Sierakowski każą nam zmienić w miastach?

25 sierpień 2023

Czyli subiektywne odczytanie książki „Społeczeństwo populistów”...

Główna teza tej ważnej pozycji brzmi: w Polsce nie tyle mamy do czynienia z problemem władzy populistycznej, co z populistycznym społeczeństwem. Twierdzenie to wyprowadzone zostało z licznych obserwacji polskich i zagranicznych przykładów oraz całej serii badań przeprowadzonych przez autorów. Widać więc, że o ile społeczeństwa Zachodu wyposażone są w system immunologiczny chroniący przed ciężkim przebiegiem choroby populizmu, to krajom w naszej części Europy brak jest takich mechanizmów.

 Te mechanizmy, to z jednej strony system instytucji, których „pamięć mięśniowa” uruchamia niemal bezwarunkowo działania blokujące zejście z kursu liberalnej demokracji. Z drugiej jednak strony i przede wszystkim, to społeczeństwo obywatelskie i jego kapitał społeczny. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na rozróżnienie dwóch form tego kapitału:

            ● łączącej [bridging] (czyli inkluzywnej),

            ● spajającej [bonding] (czyli ekskluzywnej).

Ta druga forma „buduje” coś w rodzaju zamkniętego społeczeństwa obywatelskiego o wrogim nastawieniu do reszty świata. To jest ‘zaufanie słabych’, w które łączymy się przeciwko reszcie świata, wrogiemu otoczeniu, co jest kluczowe dla spoistości tej grupy. Dla demokracji lepsze są „słabe więzi” silnych obywateli niż „silne więzi” słabych. W społeczeństwie wysokiego zaufania do państwa (jak w Zachodniej Europie), gdy rywalizują ze sobą partia obiecująca zainwestowanie publicznych środków w reformę (np. zdrowia) oraz partia obiecująca wydanie publicznych środków na transfery społeczne (np. 500 plus), ludzie częściej wybiorą tę pierwszą.
Jeśli poprzedni reformatorzy próbowali ludzi uszczęśliwiać nawet na siłę, nowi okazali się gotowi ich unieszczęśliwić, byle przy ich entuzjastycznym poparciu.
Demokracja może być także dyktaturą wybieraną raz na cztery lata.
Populistyczna wizja demokracji, zwana suwerenistyczną czy antyliberalną, jest prostsza, spójniejsza i bardziej zrozumiała dla ludzi.
Najbardziej konsekwentny program demokracji suwerenistycznej sformułował Władysław Surkow wieloletni ideolog Władimira Putina
.”

Autorzy prezentują pogląd każący traktować łącznie: społeczeństwo obywatelskie (w wersji inkluzywnej), kapitał społeczny łączący silnych obywateli i poczucie zaufania. To ostatnie dotyczy zarówno zaufania do innych ludzi, jak i do państwa.

W Polsce (a więc i szerzej w Europie Wschodniej) siłę i charakter polskiego populizmu najlepiej tłumaczy kwestia bardzo niskiego poziomu zaufania w społeczeństwie. Pod tym względem różnimy się zasadniczo od Europy Zachodniej.
Checks and balances
[kontrola i równowaga] działają tylko wtedy, gdy mają oparcie w społeczeństwie. Tam, gdzie liberalizm polityczny nie został zakorzeniony w wystarczającym stopniu, a zazwyczaj trwa to przez pokolenia, mechanizmy te nie zadziałają. Pozostaną na papierze nawet najlepiej zapisanej konstytucji.(...) Poziom kapitału społecznego (to synonim zaufania) wykazuje stabilność w długim trwaniu.
Skrajnie przemocowe, serwilistyczne, zależnościowe i klientelistyczne relacje ustanowiły wzór reprodukujący się w dzisiejszych relacjach społecznych w Polsce na każdym poziomie.

Książka nie pozostawia otwartej kwestii genezy takiego stanu rzeczy. Pochylając się nad przyczynami powszechnego braku zaufania, autorzy nawiązują do kategorii relacji folwarcznej wprowadzonej przez Andrzeja Ledera w „Prześnionej rewolucji”.

W relacji folwarcznej uczestniczą obie strony i obie mają swoje strategie. ‘Dzieci najczęściej zamykają się w sobie. Latami tkwią w obcości obok buzujących złością rodziców. Pustka tych relacji maskowana jest, szczególnie w nowej klasie mieszczańskiej, rozbudowanymi rytuałami rodzinnymi; wesela, chrzty, komunie, inne okazje… Rytuały te mają zrównoważyć dotkliwy brak, jednocześnie stają się okazją «pańskich» zachowań, jak zwykle służących ustalaniu hierarchii, rywalizacji «kto godniejszy», legitymizowaniu statusu’.
Wzorzec ten wyjaśnia też funkcję, jaką pełni katolicki kler dla Polaków oraz zorganizowaną wokół tego karuzelę rytuałów. Leder: ‘To kler właśnie staje się dysponentem tych wszystkich dóbr: godności, statusu, pozycji w hierarchii. Sam kształtowany w niesłychanie hierarchicznej strukturze, korzeniami tkwiącej w polskiej kontrreformacji XVII stulecia, traktuje relację folwarczną jako najbardziej naturalną

Śledząc opis funkcjonowania i genezę populizmu warto zwrócić także uwagę na inne czynniki generujące populistyczny trend. Te z kolei są uniwersalne, wznoszące falę podobnych zachowań w bardzo wielu krajach.

Po pierwsze, jest to „zasługa” niespełnionych obietnic fasadowej demokracji skutkujących protestem, który autorzy określają „zdrową reakcją społeczeństwa na próby odebrania im wpływu na decyzje, które powinny być podejmowane demokratycznie. Nie zmienia to faktu, że populizm demokrację czyni jeszcze bardziej fasadową.

Drugim, wartym odnotowania czynnikiem uniwersalnym, są media społecznościowe. Koincydencja czasowa ich rozpowszechnienia się z ze wzrostem fali populizmu, nie jest przypadkowa.
Społeczeństwa rozpadają się na coraz większą liczbę coraz mniejszych baniek. Media społecznościowe zbliżyły ludzi, łącząc ich w bańki, jednocześnie oddalając ich od siebie pozamykanych w tych bańkach. Pomagając w segregacji ludzi, internet zmienił naturę mobilizacji politycznej. Chodzi o poszukiwanie takich różnic, na których da się coś zbudować. Nie chodzi przy tym o spójność, ale o większą klikalność.

i co dalej?

Pomijając interesujące wyniki badań, które rzucają nieco nowego światła na naturę polskiego populizmu, przejdźmy do rzeczy najważniejszej, czyli pytania, co z tym robić?

Z jednej strony, ciągle mamy w uszach ostrzeżenie, że budowa inkluzywnego kapitału społecznego wymaga czasu Liberalizm to mentalność, a mentalność zmienia się pokoleniami. Z drugiej zaś w zakończeniu książki znajdujemy wiele sformułowań wskazujących azymut niezbędnych działań.

Róbta co chceta zdają się mówić Sadura i Sierakowski.

Zbierajcie się i róbcie coś razem, nawet niekoniecznie, żeby wykonać jakieś zadanie, ale żeby podziałać razem. Dla samego działania?! Tak, właśnie w ten sposób rodzi się zaufanie.

Obok tego ogólnikowego przesłania, w książce jest dostatecznie wiele materiału, z którego można poukładać dużo konkretniejszą mapę drogową. Interesujące spostrzeżenie dotyczy rozumienia roli społeczeństwa obywatelskiego i organizacji pozarządowych.

Inaczej niż w Europie Zachodniej, u nas w założeniu miało być ono apolityczne i koncentrować się na działalności charytatywnej, spędzaniu wspólnie wolnego czasu i rozwiązywaniu pojedynczych problemów społecznych. Prawdziwe społeczeństwo obywatelskie ma być jak najbardziej polityczne, aktywne i partycypacyjne.

Nic więc dziwnego, że cały dumnie rozwijający się trzeci sektor okazał się nieprzydatny w budowaniu postaw społecznych, które chroniłyby nas przed populizmem i co tu wiele mówić, nieprzydatny w budowie prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego.

Sprawy muszą wziąć w swoje ręce organizacje, które nie boją się polityczności, gotowe są walczyć o wartości, przeciwstawiać się wynaturzeniom władzy, a jeśli trzeba samemu sięgać po udział we władzy.

Czy nie będzie to głos wołającego na puszczy? Sadura i Sierakowski twierdzą, że nie. Nasze badania pokazały, że Polacy oczekują czegoś w rodzaju drugiej transformacji (..) albo po prostu ewolucji w kierunku państwa opiekuńczego.

Jak wielokrotnie powtarzają autorzy, wszystko zaczyna się jednak od świadomości obywatelskiej. Prawdziwe modernizacyjne zadanie, które stoi przed Polską to zbudowanie systemu uczenia się prawdziwej głęboko zinternalizowanej demokracji. Dostarczanie ludziom dowodów, że zaangażowanie we wspólne sprawy coś daje, że warto myśleć w kategoriach odpowiedzialności za wspólnotę, że warto innym ufać, że można wreszcie zaufać instytucjom. Ukoronowaniem takiego procesu uczenia się, byłoby upowszechnienie przekonania, że władza to nie jest coś, co nad nami panuje, tylko coś, co my sprawujemy.

Jest miejsce idealnie nadające się na kuźnię postaw obywatelskich – to samorząd terytorialny. Decyzje, które tu zapadają są konkretne, problemy namacalne, zaangażowanie łatwiejsze. Tymczasem w pogoni za sprawnością działania i efektywnością, z roku na rok przekształcano samorząd terytorialny w lokalną autokrację. Bo jak inaczej nazwać rozbudowane do maksimum uprawnienia organu wykonawczego, uwiąd funkcji kontrolnej i jakiejkolwiek innej organu stanowiącego i wreszcie na dole tej piramidy, masy mieszkańców występujące bardziej w roli poddanych niż decydentów? Wspólnoty samorządowe miast i gmin pozostają martwym zapisem w ustawie. Są tylko fasadą, za którą nie niepokojeni przez opinię publiczną „włodarze” egzekwują swoje folwarczne relacje. Fasada jest tak piękna, że w powszechnej opinii „włodarze” są ucieleśnieniem cnót demokratycznych, a przeczące temu relacje, takie jak chociażby Andrzeja Andrysiaka [autora demaskatorskiej książki „Lokalsi. Nieoficjalna historia pewnego samorządu”], zbywane są wyniosłym milczeniem Związku Miast Polskich i innych grup interesu działających na rzecz trwania autokratycznych porządków.

Ostatnie zdanie książki brzmi Staraliśmy się przekonać Was, że koniec końców my tu decydujemy, a nie oni. Szczególnie o przyszłości. Z populistami i po nich.

To zdanie jakby wyjęte z postulatów ruchów miejskich dziś uzupełniamy o konkret: Samorządność 2.0 . Chcemy zmian, potrzebnych nie tylko miastom, ale i państwu. Zmian, które przyczynią się do ukształtowania społeczeństwa zdolnego obronić się przed patologiami i wynaturzeniami władzy. Bez nich Polska będzie coraz gorszym miejscem do życia.

Adres korespondencyjny:
Związek Stowarzyszeń KONGRES RUCHÓW MIEJSKICH
80-236 Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 5 
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Konto bankowe: 76 1600 1462 1887 8924 3000 0001
NIP: 779 246 16 30