Prawniczka zawodowo specjalizująca się w prawie podatkowym. W ramach działalności społecznej od 2016 r. zaangażowana w warszawskie ruchy lokatorskie. Członkini Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Jej główne zainteresowania to ekonomia heterodoksyjna, zwłaszcza w kontekście sprawiedliwości podatkowej, prawa człowieka, mieszkalnictwo i prawa lokatorów. Absolwentka Akademii Demokracji Socjalnej, programu stypendialnego Fundacji im. Friedricha Eberta dla młodych działaczy politycznych i społecznych.
Dyskusje i spory o kształt europejskich miast często prowadzone są z perspektywy (albo w odniesieniu do) konkretnych grup społecznych. Mówi się o miastach przyjaznych pieszym bądź kierowcom, dużym inwestorom lub lokalnym handlowcom i rzemieślnikom, miłośnikom miejskiej zieleni w opozycji do miłośników motoryzacji. Jeśli ktoś odwołuje się do kategorii wieku, to zwykle w kontekście specyficznych potrzeb seniorów.
W debacie publicznej dotyczącej zagadnień rodzicielstwa, rozwoju dzieci, psychologii i pedagogiki, popularne stało się ostatnio (przypisywane kulturom afrykańskim) przysłowie, które w tłumaczeniu na język polski brzmi: Potrzeba wioski, by wychować dziecko.[1] Owa afrykańska maksyma-zalecenie dobrze podsumowuje trwającą od jakiegoś czasu dyskusję o doświadczeniu rodzicielstwa w krajach cywilizacji zachodniej, w tym w Polsce. Nadal dominujący na Zachodzie kult indywidualizmu przeciwstawia się obecnemu w innych kulturach podejściu wspólnotowemu i prowokuje pytania, na które trudno znaleźć łatwe, czarno-białe odpowiedzi.
Lista spraw znajdujących się na agendach ruchów lokatorskich jest długa. Otwierają ją nielegalne eksmisje i wątpliwa prawnie i krzywdząca społecznie reprywatyzacja. Na porządku dziennym są niezasadne odmowy przyznawania lokali z zasobu publicznego, a kolejki osób oczekujących na mieszkania ciągną się w nieskończoność. Wreszcie, gdy ktoś już mieszkanie otrzyma, panujące w nim warunki nierzadko stanowią realne zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia ludzi.