Agata Wojda

Kielecka radna, przewodnicząca Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. Miejska aktywistka, zaangażowana w wiele projektów społecznych, aktywizujących i integrujących mieszkańców. Buduje lokalną tożsamość poprzez wydarzenia.

Budżety samorządów. Czy mamy świadomość, że to nasze wspólne pieniądze?

30 grudzień 2020

W rankingach zaufania politycy nigdy nie znajdowali się w czołówce. W zależności od sytuacji politycznej żadne kolejne rządy nie cieszyły się szczególnym uznaniem Polek i Polaków. Trzeba podkreślić, że wskaźnik zaufania na początku sprawowania władzy jest zwykle zdecydowanie wyższy, niż u jej schyłku.

 W sytuacjach kryzysowych, a dziś bez wątpienia jest nią globalna pandemia, zaufanie do osób, które w naszym imieniu podejmują kluczowe decyzje jest szalenie ważne. Jeśli nie ufamy w to, co mówi rząd, nie mamy motywacji ani przekonania żeby stosować się do jego zaleceń. A niestety w Polsce to właśnie kryzys i działania z nim związane wpłynęły na osłabienie zaufania do władzy. Ostatnie badania przeprowadzone wśród mieszkańców kilku krajów pokazały, że Polki i Polacy uważają, iż ich rząd walczy z kryzysem niedemokratycznie, niekompetentnie i niesprawiedliwie[1].

ilustracja1

Źródło: www.300gospodarka.pl

Na tle władzy szeroko pojętej zdecydowanie wyróżnia się samorząd.

W 2019 roku CBOS przeprowadził duże badanie ankietowe, które pokazało, że po 30 latach funkcjonowania samorządu terytorialnego w Polsce darzy go zaufaniem 2/3 Polaków, a ponad 70 proc. jest zadowolonych z działań lokalnych władz. Jeszcze większy odsetek deklaruje zainteresowanie sprawami lokalnymi.

Dlaczego chcąc pisać o pieniądzach, piszę o zaufaniu? Bo jedno z drugim nieodłącznie się wiąże, szczególnie jeśli chodzi o pieniądze publiczne. Budżet państwa to dla większości z nas abstrakcja, niewyobrażalne pieniądze, które trudno powiązać z naszym codziennym życiem. Wiele osób środki publiczne utożsamia z dobrem wspólnym, które powinno podlegać szczególnej ochronie i cechować się transparentnością. I tu znów wracamy do zaufania. Doskonale wiemy, że wszyscy składamy się do wspólnej kasy, płacimy podatki, ale niekoniecznie mamy przekonanie, że pula centralna jest sprawiedliwie i przejrzyście redystrybuowana. Bez wątpienia ogromny wpływ mają na to informacje, że tu i tam jakiś kolega ministra, instruktor narciarstwa lub handlarz bronią z tych publicznych, czyli naszych wspólnych, czerpał pełnymi garściami. Zdecydowanie zmniejsza to poczucie wspólnej odpowiedzialności, ale też powoduje, że mało interesujemy się procesami zachodzącymi w sferze finansów państwa. Owszem większość z nas odnotuje fakt wprowadzenie nowych podatków, podwyżek za prąd, czy zainteresuje się programem rządowym, w ramach którego może uzyskać wsparcie dla konkretnego obszaru swojego życia. Jednak myślenie o budżecie centralnym w kategoriach wspólnego dobra, to wciąż w naszym kraju spora abstrakcja. A pojawiające się co rusz informacje o możliwych nadużyciach ze strony polityków różnego szczebla tylko tę tendencję pogłębiają.

 Czy jako mieszkańcy rozumiemy budżet?

 Na szczęście trochę inne mamy podejście do budżetów lokalnych. Łatwiej nam powiązać proste zależności na co konkretnie idą wspólne pieniądze. Widzimy remont drogi, chodzimy po wybudowanym chodniku, posyłamy dzieci do samorządowego żłobka, czy przedszkola. Wydatki na poziomie lokalnym łatwiej nam kontrolować i osadzić w konkretnej rzeczywistości. Coraz więcej samorządów prowadzi też akcje informacyjne, na przykład zachęcając swoich mieszkańców do płacenia podatków tu, gdzie koncentruje się ich życie rodzinne i zawodowe. Jednocześnie informują o składowych budżetu oraz o profitach w postaci możliwości korzystania z programów miejskich (programy profilaktyki zdrowotnej, miejskie programy in vitro, czy programy wymiany „kopciuchów”). To dla mieszkańców perspektywa zdecydowanie bardziej realna i pokazująca korelację między zaangażowaniem, a możliwością konkretnych zysków, zarówno finansowych jak i społecznych.

Przełom grudnia i stycznia to czas kiedy w polskich gminach toczą się dyskusje o kształcie przyszłorocznych budżetów. To głównie praca urzędników i służb finansowych, ale coraz bardziej w ten proces angażowani są także mieszkańcy.

Jak samorządy włączają obywatelki i obywatele w tworzenie priorytetów finansowych? W wielu z nich w procedurach tworzenia budżetu przewidziano etap zgłaszania wniosków przez mieszkańców. Można to zazwyczaj zrobić na specjalnym, prostym formularzu i przesłać do urzędu. Żeby ten proces był w pełni skuteczny istotne jest, by propozycje mieszkańców zostały poważnie potraktowane. Jaki procent wniosków mieszkańców zyskuje akceptację i czy dostają oni odpowiedzi na swoje propozycje z informacją o przyjęciu do realizacji lub powodach braku akceptacji? To ważny element edukacyjny, ale też budowanie społecznej odpowiedzialności. Czy samorządom naprawdę zależy na udziale mieszkańców i współdecydowaniu?

Nie wszędzie to takie oczywiste. W Kielcach, gdzie jestem radną, nie przewidziano elementu społecznego w tworzeniu budżetu. Także wprowadzanie idei budżetu obywatelskiego szło nam dość opornie. Była grupa radnych, która uważała go za rzecz zbędną i uszczuplanie ich kompetencji. Trochę w myśl zasady, że nie po to ludzie wybierają radnych, żeby potem za nich podejmować decyzje. Dziś budżet obywatelski to ustawowy obowiązek we wszystkich gminach na prawach powiatu, z określonym minimalnym poziomem finansowania. Niestety wciąż w wielu miejscach jest traktowany właśnie jak obowiązek, a nie narzędzie rozwijania partycypacji społecznej.

 Skąd mamy pieniądze i na co musimy je wydać?

 To właśnie w samorządach, które zrozumiały, że angażowanie mieszkańców w proces decyzyjny w dłuższej perspektywie jest korzystne, znajduje się dziś zrozumienie dla niepopularnych, finansowych decyzji. To szczególnie ważne jest, kiedy uświadomimy sobie w jak dużym zakresie lokalny budżet kształtuje się poza decyzjami wójtów, burmistrzów, prezydentów i radnych.

Największy udział w przychodach w budżetach lokalnych stanowi udział w podatku PiT i CiT oraz różnego rodzaju subwencje centralne. Gminy otrzymują niecałe 40% z podatku od osób fizycznych oraz niecałe 7% podatku dochodowego od osób prawnych. To wpływ, który stanowi w wielu samorządach mniej więcej 1/3 wszystkich dochodów bieżących. Jeśli rząd wprowadza zmiany podatkowe, to w sposób bezpośredni odbija się to na samorządach. Obniżenie stawki PIT z 18% do 17%, wprowadzenie zwolnienia od podatku PIT dla pracowników w wieku do 26 lat, czy wprowadzenie 9% stawki CIT dla małych podatników to wprost mniej pieniędzy przekazywanych do budżetów lokalnych.

Rząd wprowadzając zmiany nie przewidział żadnej rekompensaty za utracone wpływu, choćby w postaci zwiększenia procentowego udziału. Dwie kolejne duże pozycje po stronie wpływów to subwencje i dotacje celowe. Największa jest subwencja oświatowa i dotacje centralne. Oświata to kolejny problem, który od lat podnoszą polskie samorządy. Niektóre muszą już dokładać prawie 1/3 kosztów ze swoich własnych środków. W 2021 roku Łódź do oświaty dołoży ponad 280 mln zł, a Gdynia ponad 190 mln. To oznacza konieczność cięcia kosztów, „racjonalizację” wydatków, zmiany w siatce szkół, a czasem ich likwidację. Bezpośrednie konsekwencje tych decyzji ponoszą włodarze miast i radni. Jakże często to właśnie parlamentarzyści partii rządzącej stają w jednym szeregu z rodzicami krytykując działania samorządów w tym zakresie, jakby kompletnie zapominając, że to ich decyzje bezpośrednio wpływają na konieczność cięć i „racjonalizację” wydatków. Im więcej mieszkańców ma tego świadomość, tym łatwiej o takich zmianach rozmawiać.

Dotacje celowe z budżetu państwa to głównie wydatki na pomoc społeczną, którą realizują samorządy. To pieniądze, w których wydatkowaniu gminy są tylko pośrednikiem między rządem, a obywatelem, ale to one biorą na siebie odpowiedzialność za sprawną realizację systemu ich dystrybucji. Niejednokrotnie samorządowcy narzekają na terminowość przekazywania środków, choćby na wypłaty 500+. Przedstawiciele rządu jednak jak mantrę powtarzają, że odpowiedzialni są za to właśnie włodarze i ich służby. Znów potencjalne niezadowolenie skupia się na lokalnych, a nie centralnych decydentach. To do ośrodków pomocy społecznej, a nie urzędników właściwego ministerstwa trafiają głosy niezadowolenia od mieszkańców.

skapcy makowski1

 Polska partyjna

Jeszcze gorzej wygląda ostatnio podział środków w ramach programów rządowych, skierowanych do samorządów. Przez 2 lata miasta wojewódzkie były pozbawione z możliwości starania się o wsparcie na budowę infrastruktury z Funduszu Dróg Samorządowych. Natomiast ostatni nabór do Funduszu Inwestycji Lokalnych, który miał wspierać działania inwestycyjne samorządów w czasie pandemii zakończył się sporym skandalem. Spośród 16 miast wojewódzkich 13 nie dostało ani złotówki. Kielce, na 31 złożonych wniosków na kwotę ponad 226 mln zł dołączyły do grona beneficjentów programu „Zero Plus”. I co znów usłyszeliśmy od lokalnych polityków partii rządzącej? Że to wina samorządu, który przygotował złe wnioski, pieniądze do nich nie trafiły, bo nikt wystarczająco ładnie nie poprosił.

Ostatnia sytuacja z dystrybucją środków rządowych na lokalne inwestycje dobitnie pokazuje w jak trudnej rzeczywistości znalazły się dziś samorządy. Zadania zlecone obciążają je coraz bardziej finansowo i organizacyjnie, a dodatkowe środki na rozwój są dzielone według partyjnego klucza, bez jasnych zasad i kryteriów.

Polska partyjna jest w rozkwicie a dialog samorządowo-rządowy w mocnym kryzysie. Jak PiS rozumie to partnerstwo najlepiej można zobrazować dialogiem starającego się o reelekcję prezydenta Dudy z mieszkańcem Garwolina podczas wiecu wyborczego. Mężczyzna zapytał Dudę o rażące podwyżki opłat za śmieci. Zestawił je z tak zwaną „trzynastką”, pokazując, że i tak jest „na minus”. Prezydent bez wahania odpowiedział, że „trzynastkę” dał on i rząd, a podwyżki za śmieci to samorząd[2].

Im mieszkańcy będą bardziej świadomi i włączeni w proces podejmowania decyzji, tworzenia lokalnych budżetów i rozumienia ich zależności, tym takie manipulacje będą mniej skuteczne. Uczciwe i zaangażowane konsultacje społeczne to wymagająca i żmudna praca, która jednak potrafi wydać piękne, obywatelskie owoce.

 

[Wyróżnienia pochodzą od redakcji portalu]

 

[1]https://300gospodarka.pl/news/12-wykresow-ktore-pokazuja-jak-w-pandemii-stracilismy-zaufanie-do-rzadu-ochrony-zdrowia-i-siebie-nawzajem

[2]https://wiadomosci.radiozet.pl/Polityka/Wybory-prezydenckie-2020/Garwolin-Andrzej-Duda-o-podwyzkach-za-smieci-i-trzynastej-emeryturze-nagranie

Adres korespondencyjny:
Związek Stowarzyszeń KONGRES RUCHÓW MIEJSKICH
80-236 Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 5 
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Konto bankowe: 76 1600 1462 1887 8924 3000 0001
NIP: 779 246 16 30