Warsztaty przyrodnicze w Lesie Turczyńskim
Piotr Kempisty

Prawnik i aktywista. Działa w obszarze ekologii i planowania przestrzennego. Członek zarządu fundacji Instytut Działań Miejskich i stowarzyszenia Rowerowy Białystok. Ekspert prawny Kongresu Ruchów Miejskich. Inicjator ruchu społecznego Inicjatywa dla Białegostoku, z którym startował w wyborach samorządowych w 2018 roku. Prywatnie rowerzysta, miłośnik mocnych brzmień i przyrody.

Niepewny los (pod)miejskich lasów

07 sierpień 2020

W powszechnym wyobrażeniu las nie kojarzy się z miastem. Definiowany przez ustawę o lasach „…grunt o zwartej powierzchni co najmniej 0,10 ha, pokryty roślinnością leśną (uprawami leśnymi) - drzewami i krzewami oraz runem leśnymbudzi raczej skojarzenia z terenami wiejskimi, dzikimi i naturalnymi.  Tymczasem w granicach naszych miast oraz tuż za nimi również można zaszyć się w prawdziwej, leśnej głuszy.

 Drzewa są ważne, ruchy miejskie mówią o tym od zawsze, a miejska ekologia i ochrona zieleni stanowi ważny element i znak rozpoznawczy wielu z nich. Stajemy w obronie drzew, bo dają ochłodę latem, oczyszczają powietrze i glebę, zmniejszają dokuczliwość hałasu, a także sprawiają, że po prostu dobrze czujemy się w ich bliskości. Są też domem dla tych mieszkańców miast, o których często zapominamy – zwierząt, w szczególności ptaków i owadów. Tereny zieleni pochłaniają opad z deszczów nawalnych, które coraz częściej dotykają nas w epoce zmian klimatu, a także łagodzą efekt tzw. miejskiej wyspy ciepła. 

Po co las w mieście?

Cechą charakterystyczną dużej części zieleni w miastach jest to, że jest „urządzona”. Obejmuje ukształtowane ludzką ręką parki, zieleńce, promenady, bulwary, ogrody botaniczne, ale też cmentarze. Jednocześnie w miejskich granicach znajdujemy tereny zieleni, która nie jest uporządkowana ręką komunalnego ogrodnika – są nimi lasy. Dzielą się na trzy grupy: lasy Skarbu Państwa znajdujące się w zarządzie Lasów Państwowych, lasy komunalne będące własnością miasta oraz lasy prywatne. Te ostatnie są z reguły najmniejsze, komunalne i państwowe większe, a nawet ogromne. Las Miejski w Olsztynie zajmuje powierzchnię aż 1415,87 ha. Tuż za nim plasuje się łódzki Las Łagiewnicki – 1205,45 ha.

Jak z nich korzystamy? Przede wszystkim dla rekreacji i wypoczynku. Potwierdzają to wyniki badania przeprowadzonego przez Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego na temat wyceny tzw. pozaprodukcyjnych funkcji lasu.

Zbadano m.in. sposób korzystania przez Polaków z terenów leśnych, a raport z 2013 r. pokazuje, że dla 4/5 badanych wizyta w lesie jest celem samym w sobie. 81% Polaków chodzi do lasu aby spacerować, 44% zbiera grzyby, dla 33% celem jest obserwowanie przyrody, a blisko 12% uprawia w lesie sport. Można przyjąć, że im bliżej miasta las się znajduje, tym większe jego znaczenie rekreacyjne. Nie musimy wsiadać do auta, możemy tam dobiec lub dojechać rowerem.

W lesie oddajemy się kontemplacji natury, oddychamy leśnym powietrzem i wsłuchujemy się w odgłosy przyrody. Poza doznaniami o charakterze estetycznym taki sposób spędzania czasu ma bardzo pozytywny wpływ na nasze zdrowie. Z Japonii przyszła do nas moda na tzw. shirin-yoku „terapię lasem” (dosł. kąpiel leśna), polegającą na „zanurzeniu” się w nim psychicznie i fizycznie. Być może brzmi to trochę jak paranauka, ale stoją za tym konkretne badania. Japońscy badacze potwierdzili, że las obniża poziom hormonów stresu – adrenaliny i kortyzolu, a dzięki spacerom obniża się ciśnienie krwi. Drzewa wydzielają fitoncydy – mieszaniny lotnych związków organicznych, mające silne działanie antybakteryjne, grzybobójcze i odkażające. W lesie zwiększa się też aktywność komórek odpornościowych atakujących nowotwory i wirusy.

Czy las jest receptą na koronawirusa? Panaceum nie, ale wsparciem w profilaktyce i radzeniu sobie z izolacją na pewno. Od wybuchu pandemii lekarze przekonywali o tym wielokrotnie. Mimo to 3 kwietnia kierując się „troską o zdrowie i bezpieczeństwo” obywateli, Lasy Państwowe na polecenie prezesa rady ministrów wprowadziły tymczasowy zakaz wstępu do lasu, zamknięte zostały też parki narodowe. W uzasadnieniu usłyszeliśmy, że decyzja ta wynikła z tego, że obywatele mimo stanu zagrożenia epidemiologicznego oraz rządowych zaleceń, gromadzili się w lasach na piknikach i spotkaniach towarzyskich nie zachowując wymaganego dystansu. To oburzyło Polaków, a petycję przeciwko zakazowi podpisało 163 tys. osób. Zakaz został utrzymany, a zdjęto go 20 kwietnia. Wydaje się, że przez to drakońskie i nieadekwatne ograniczenie wiele osób straciło zaufanie do władzy i nakładanych przez nią ograniczeń. Po początkowym okresie względnej, powszechnej dyscypliny, obecnie na ulicach można zauważyć znaczną swobodę w zakresie stosowania środków ostrożności.

Las na Brusie 1

Las – miejsce pod inwestycje?

Pomni tego jak bardzo brakowało nam dostępu do lasów podczas lockdownu i świadomi, że pandemie mogą nawracać, powinniśmy otoczyć miejskie lasy ochroną. Nie zagrażają im bowiem korniki, ale ludzkie interesy! W 2017 roku władze Łodzi w projekcie „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Łodzi”, postanowiły wyłączyć z systemu przyrodniczego miasta Las na Brusie. Chciały sprzedać go prywatnym inwestorom, a pozyskane w ten sposób środki przeznaczyć na sfinansowanie innych miejskich inwestycji. Społeczny opór sprawił, że o przyszłości lasu rozstrzygnęły konsultacje społeczne, w których zdanie 1386 łodzian zadecydowało o tym, że Las na Brusie powinien pozostać miejskim terenem zieleni. Nikogo nie pytały jednak o zdanie Lasy Państwowe wycinając pod swoją nową siedzibę na prawobrzeżu Szczecina 60-85-letni las sosnowy o powierzchni 72 tys. m kw. Okazały biurowiec wart 37 mln zł, zlokalizowany w otulinie Szczecińskiego Parku Krajobrazowego „Puszcza Bukowa” i obszarze Natura 2000 „Wzgórza Bukowe” miał mieć wysokość 10 metrów, kształt litery T, konstrukcję z drewna oraz 3,2 tys. metrów kw. powierzchni. „Miał” ponieważ w kwietniu inwestycję wstrzymano ze względu na kryzys na rynku drewna wywołany pandemią koronawirusa. Niestety leśnicy zdążyli wcześniej drzewa wyciąć…

W 2018 roku Burmistrz podbiałostockiej Choroszczy zainicjował procedurę zmiany planu miejscowego w obrębie leżącej tuż przy granicy Białegostoku wsi Turczyn. Na powierzchni 29 ha Lasu Turczyńskiego ma tam powstać, oczywiście kosztem drzew, kompleks cmentarny na potrzeby kilku białostockich parafii. Zmieniony w 2019 roku plan miejscowy przewiduje możliwość lokalizacji budynków do dwóch kondygnacji takich jak: krematorium, prosektorium, zakład kamieniarski czy zakład pogrzebowy.

W obronie lasu (już po raz drugi) stanęło białostockie Stowarzyszenie „Okolica”, które dowodzi, że nowe cmentarze parafialne nie są potrzebne, bo już istniejące mają przewidziane rezerwy terenu. Społecznicy podnoszą też, że Las Turczyński jest intensywnie użytkowany przez mieszkańców. Stanowi on dla nich miejsce wypoczynku i rekreacji przy gęsto zabudowanych przyległych osiedlach Białegostoku i Kleosina. To miejsce spacerów, biegania, jazdy rowerem i na nartach. Zajęcia terenowe, dydaktyczne i naukowo-badawcze prowadzą w nim naukowcy z Wydziału Biologii Uniwersytetu w Białymstoku. Ponadto pełni on ważną funkcję ochrony klimatycznej.

Wnioskodawcą zmiany planu jest Archidiecezja Białostocka, a sprawie sprzyjają lokalni politycy, którzy pozostają głusi na argumenty obrońców lasu. W ramach kampanii Ratuj Las, zebrali oni 11 tysięcy podpisów pod petycją przeciwko wycince. Jest w tym jakiś ponury symbol, że człowiek rozumny, właśnie z drewna, a nie z plastiku produkuje trumny – chciałoby się zaśpiewać za zespołem Dezerter.

Los bywa przewrotny, bowiem ratunkiem Lasu Turczyńskiego może być wycinka innego kompleksu leśnego. Las Solnicki w Białymstoku, bo o nim mowa, może zostać uszczuplony za sprawą decyzji białostockiej Rady Miasta, która zmieniła studium zagospodarowania przestrzennego w kierunku utworzenia cmentarza na terenie wspomnianego Lasu Solnickiego. Wycinka jest niezbędna, jeżeli na zbudowanym niedawno pasie startowym Lotniska Krywlany lądować mają większe niż obecnie samoloty (teraz zabierające 30-35 osób, a po wycinkach o 15-20 osób więcej). W ten sposób prezydent Białegostoku dogadując się z kurią uzasadniłby cięcia w Lesie Solnickim i załagodziłby spór wokół Lasu Turczyńskiego. Tak czy inaczej, któryś z cennych przyrodniczo i rekreacyjnie obszarów leśnych, z których korzystają mieszkańcy Białegostoku, zostałby za sprawą takiej umowy okrojony.

Sytuacje, takie jak opisane wyżej, mają miejsce w całym kraju. Szkoda drzew, ale szkoda też ludzi, którzy tracą dostęp do przyrody. Lasy w miastach i blisko nich powinny mieć inny status niż produkcyjny, gorliwie realizowany przez Lasy Państwowe pozyskujące z nich „surowiec”. Na horyzoncie rysuje się niestety kolejne zagrożenie, związane z nowelizacją ustawy o odnawialnych źródłach energii, wprowadzającą definicję „drewna energetycznego”. Plan szerszego wykorzystania drewna z polskich lasów jako paliwa w elektrowniach został oceniony jako wybitnie szkodliwy z perspektywy aktualnej wiedzy o ochronie przyrody i biologii lasów przez 66 sygnatariuszy Listu naukowców w sprawie drewna energetycznego. Lasy Państwowe stwierdzają jasno, że będą spalane drzewa zamierające lub zamarłe. Tymczasem badania naukowe jednoznacznie pokazują, że właśnie te drzewa są kluczowe dla zachowania różnorodności biologicznej, ponieważ dostarczają setkom leśnych gatunków niezbędnych do żerowania, rozwoju i schronienia mikrosiedlisk – czytamy w liście.

Jak można inaczej?

Czy są alternatywy? W ich poszukiwaniu trzeba zerknąć na północ, na drugą stronę Bałtyku, gdzie funkcjonuje tzw. „närskog” – po szwedzku „las pobliski”. Jego świetny, oddający sedno opis znajdziemy na łamach bloga Monitor Leśny:

To las który leży w pobliżu ludzkich miast, osiedli i zabudowań w którym ludzie regularnie przebywają, który poznaje się przez ścieżki i ślady ludzkiej bytności, las który daje ludziom uczucie i wrażenie lasu a nie zabudowy ludzkiej. Może leżeć też w bliskości szkół, przedszkoli, domów opieki społecznej, atrakcji turystycznej czy obiektów rekreacyjnych, co nie oznacza, że każdy tego typu las jest lasem typu „närskog” ale jego bliskość daje sygnał, iż może być takim lasem. Jego geograficzne granice i wielkość zależą od warunków lokalnych, ale jako granicę uznaje się minimalną odległość 300 m od ludzkich zabudowań. Las typu „närskog” jest bardzo ważny dla dzieci, ludzi chorych czy starszych, którzy nie mogą odejść dalej niż kilkaset metrów od zabudowań. Ma on ścieżki i miejsca odpoczynku. Gospodarka leśna w takim lesie powinna odbywać się w małej skali, metodami przerębowymi, wiek rębności powinien być podwyższony, a ilość pozostawionych starych drzew wysoka, zwłaszcza starych drzew liściastych. Ewentualne zręby zupełne powinny być małe, a ślady po wywozie drewna usuwane od razu. Przygotowanie gleby pod odnowienia jak i same odnowienia powinny maksymalnie uwzględniać samosiew. 

Czy taka wizja byłaby możliwa do zrealizowania w naszym kraju? Wymagałoby to odejścia od typowego dla gospodarki leśnej postrzegania lasu jako spełniającego trzy funkcje: przyrodniczą, społeczną i produkcyjną. Lasy w miastach i w ich okolicach, wpływające na metropolie i ich mieszkańców, powinny pełnić przede wszystkim funkcje związane z wypoczynkiem i rekreacją. W dobie koronawirusa stało się to szczególnie oczywiste. Biorąc też pod uwagę kluczową rolę zieleni w adaptacji do zmian klimatu, miejskie i podmiejskie tereny leśne mogą okazać się dla przegrzanych i dotkniętych społeczną izolacją metropolii ostatnią deską ratunku.

Adres korespondencyjny:
Związek Stowarzyszeń KONGRES RUCHÓW MIEJSKICH
80-236 Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 5 
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Konto bankowe: 76 1600 1462 1887 8924 3000 0001
NIP: 779 246 16 30