Przełożone na czerwiec przedterminowe wybory prezydenta Rzeszowa funkcjonują w ogólnopolskim przekazie medialnym tylko w jeden sposób: jako kolejna bitwa w partyjnej wojnie wrogich sobie plemion. Miasto Rzeszów ze swoimi problemami i wyzwaniami jest w tej wojennej narracji na dalszym planie, albo w ogóle go nie ma. Pierwszy plan zajmuje kwestia zwycięstwa w walce o polityczny „łup”: czy to PiS „odbije” Rzeszów, czy też „zdobędzie” go opozycja. Trudno o bardziej wyrazisty przykład partyjniackiej patologii samorządowej.
Dlatego na temat kampanii wyborczej w Rzeszowie prezentujemy na odtrutkę rzeczową informację z bliska z autorskimi komentarzami (red.)