W czasie kiedy powstaje ten materiał, tydzień po głosowaniu i tydzień przed drugą turą prezydencką, możliwe są raczej prowizoryczne oceny i wstępne bilanse wyborcze. Kiedy wszystko ostatecznie się rozstrzygnie i zostaną przeprowadzone szczegółowe badania oraz analizy będzie można głębiej temat podrążyć i zajrzeć „pod podszewkę” zdarzeń: kto? dlaczego? po co? dla kogo? za ile itd. Punkt widzenia ruchów miejskich nie jest raczej szerzej prezentowany.
Okoliczności
Bardzo ważny był zewnętrzny kontekst tych wyborów determinujący a raczej deformujący ich przebieg i wyniki. To ciąg dalszy konfrontacji PiSu (z przystawkami) z anty-PiSem (koalicja 15 października), jak gdyby wybory samorządowe były kontynuacją parlamentarnych. Problemy i wyzwania stojące przed samorządami znajdowały się na drugim planie – mainstreamowe media zajmowały się głównie tym, KTO-KOGO: czy PO pokona PiS w sejmikach, w których miastach PiSowcy mają jeszcze szanse porządzić, kto będzie globalnym zwycięzcą tego „starcia”… itd. itp.
Nie było już miejsca na odpowiedzialną rozmowę o lokalnym rozwiązywaniu problemów mieszkaniowych, transportowych, ochronie środowiska i klimatu, udziale mieszkańców w zarządzaniu, o edukacji i pomocy społecznej, usługach opiekuńczych, zagrożeniach dla samorządu, kształtowaniu ładu przestrzennego itd. itp. Jeśli na okrągło walą werble zagrzewające naród (Naród) do walki w obronie ojczyzny (Ojczyzny) przed PiSem/PO (niepotrzebne skreślić), to takie „duperele” spadają z wokandy. Zapewne znaczenie tego „patriotycznego” wzmożenia zależało też od lokalnych uwarunkowań, silniej obecnych w mniejszych miastach.
Z punktu widzenia ruchów miejskich (RM) sytuacja była trudniejsza niż w 2018 r. kiedy to próbowaliśmy, z nienajgorszymi wynikami tu czy tam, wcisnąć się w niewielką przestrzeń pomiędzy wrogimi sobie komitetami PiS i PO, monopolizującymi przestrzeń wyborów w miastach, zwłaszcza największych. Ale np. w Białymstoku żaden podmiot nie wśliznął się wtedy do tej szczeliny, 100% wziął PO&PiS, w Warszawie Lewica „urwała” jeden mandat w radzie miasta. Tymczasem kryzys samorządów i samorządności wciąż się pogłębia, ma miejsce zniechęcenie i niewiara w możliwości powodowania lokalnych zmian. Przejawem tego jest choćby fakt, że w 1/5 gmin urzędujący wójt/ burmistrz nie miał żadnego kontrkandydata, bo nikt chętny się nie zgłosił (TVN24 20 marca 2024). Bo i po co? Reelekcja jest najpewniejszym sposobem na skuteczny wybór, nowi są zwykle bez większych szans..
Już nie a-partyjne ruchy miejskie?
W wyborach 2018 r. (jak w 2014 r.) RM skoordynowały się ogólnokrajowo, komitety wyborcze powstały w ok. 20 miastach. Teraz autonomiczne decyzje o formule startu w wyborach lokalnych środowisk czy osób były rozproszone i różne. Inicjatywy utożsamiające się z ruchami miejskimi, co znajduje wyraz choćby w ich nazwach, już nie tak często łączą się organizacyjnie. Są też nadużycia marki RM, godzące w nasze idee. W niektórych z ponad tysiąca polskich miast powstały ogólnomiejskie komitety wyborcze RM, w innych aktywiści kandydowali z list partyjnych koalicji 15 października – i tych było najwięcej, powstały też komitety „hybrydowe”, partyjno-społeczne.
Istotną zmianą jest porzucenie zasady apartyjności, przynależącej do etosu ruchów miejskich na poziomie lokalnym. Z motywacją pragmatyczną – obejścia reguły D’Hondta pozbawiającej mandatów mniejsze komitety, nawet te z dwucyfrowym poparciem procentowym (o ile mają pecha lub źle pograły w kampanii). I trzeba założyć, że wejścia do komitetów partyjnych odbywały się z intencją inkorporowania w działalność tych partii przesłania Miastopoglądu zapisanego w Tezach Miejskich. Ceną za zwiększenie indywidualnych szans wyborczych (na mandat) jest jednak raczej na pewno utrata niezależności.
W polskich wodzowskich partiach dyscyplina jest surowsza niż w wojsku, a każdy aktywista partyjny sam jej pilnuje, licząc na łaskawe oko wyższej partyjnej władzy, a „w poziomie” strzegąc się przed konkurencją ze strony koleżeństwa, bo to oni stanowią zagrożenie dla miejsca na partyjnej liście wyborczej.
Wyniki wyborów trudno jest więc usystematyzować pod kątem tego, co osiągnęły w nich ruchy miejskie i aktywiści. Sygnalnie można tu pokazać przykłady z niektórych miast, co bynajmniej nie oznacza zlekceważenia pozostałych.
Co ugrali „ruchacze” miejscy?
W kilku miastach kandydaci RM na prezydenta/ burmistrza osiągnęli dobre wyniki. Ponownie w Dąbrowie Górniczej wygrał wywodzący się z ruchów miejskich Marcin Bazylak, z prawie 60% poparciem (Inicjatywa Dąbrowska). Kinga Wiśniewska w Ostródzie z komitetu Rzecz Jasna otarła się o drugą turę, zabrakły trzy głosy (14% poparcia)… Jacek Strojny w Rzeszowie (Razem dla Rzeszowa) wg exit polla do drugiej tury wszedł, ale po weryfikacji z niej wyszedł na rzecz kandydata PiS – z wynikiem 20,5%.
Inni wypadli gorzej, ale nad progiem – w Poznaniu Łukasz Garczewski (KWW Społeczny Poznań) 6,1%, w Toruniu Piotr Wielgus, współzałożyciel ZS Kongres Ruchów Miejskich kandydujący z listy Lewicy – 5,7%, w Trzciance Piotr Halama komitet 3. Drogi z 6,67% poparcia itd.
Trudno ocenić, ilu kandydatów związanych z RM zdobyło mandaty radnych miejskich, bo startowali oni pod różnymi szyldami. Wiadomo o tych, którzy kandydowali z komitetów ruchów miejskich. W Sopocie kandydaci Kocham Sopot uzyskali trzy mandaty, w tym dla v-ce prezes zarządu KRM Grażyny Czajkowskiej. W Ostródzie komitet stow. Rzeczjasna uzyskał jeden mandat, podobnie jak Wspólny Olsztyn. Cztery mandaty przypadły kandydatom komitetu Razem dla Rzeszowa, z Jackiem Strojnym.
W Warszawie w ramach komitetu Lewica i Społecznicy kandydaci stow. Miasto Jest Nasze zdobyli trzy mandaty miejskie, w tym lider Jan Mencwel. W 6 radach dzielnic 12 mandatów przypadło MJN, w tym na Mokotowie dla Agnieszki Krzyżak-Pitury, v-ce prezes zarządu KRM (stow. Rodzic w Mieście). Kilka mandatów w radzie miasta uzyskali kandydaci Akcji Ratunkowej dla Krakowa startujący w ramach komitetu Łukasza Gibały. Duży sukces odnieśli aktywiści z Gdyni – przyczynili się do eksmisji już w pierwszej turze ze stolca włodarza miasta wielokadencyjnego prezydenta Wojciecha Szczurka i zwycięstwa bezpartyjnej kandydatki Aleksandry Kosiorek (Koalicja Ruchów Miejskich).
Z list partyjnych mandaty radnych miejskich m.in. zdobyli: w Poznaniu Dorota Bonk-Hammermeister (Lewica) i Tomasz Wierzbicki (KO), b. liderzy Prawa do Miasta; w Gorzowie Wielkopolskim Marta Bejnar-Bejnarowicz (3. Droga), b. prezes zarządu KRM; w Katowicach Patryk Białas (KO), b. v-ce prezes zarządu KRM; w Trzciance Piotr Halama (3 Droga) Fundacja Marchewkowe Pole; we Wrocławiu Jakub Nowotarski (KO) Akcja Miasto; w Krakowie Tomasz Leśniak (KO) lider Miasta Wspólnego, wcześniej stowarzyszenia Kraków Przeciw Igrzyskom; w Łodzi Kosma Nykiel (3. Droga) z stowarzyszenia Łódź Cała Naprzód. I nie jest to w żadnym razie lista kompletna.
* * *
To podsumowanie jest fragmentaryczne i zdecydowanie należy je uzupełnić oraz zweryfikować. A czego dokonają społeczni radni miejscy działając osobno, a zwłaszcza jeśli działają zespołowo – czas pokaże. Powinniśmy uważnie ich obserwować.
Tekst powstał w ramach projektu „Forum Lokalnych Mediów Non-Profit” realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy, finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG. Więcej na: www.simrzeczjasna.pl/forum-lokalnych-mediow-non-profit/