W Poznaniu wybory miały ciąg dalszy w postaci drugiej tury[1] – 21 kwietnia br. w drugiej turze urzędujący już dwie kadencje prezydent Jacek Jaśkowiak (PO) zmierzył się ze Zbigniewem Czerwińskim (PiS), radnym sejmiku wojewódzkiego. Ta sytuacja nieco zaskakuje w mieście uchodzącym za biegun liberalno-lewicowego anty-PiSu w Polsce. W pierwszej turze Jaśkowiak został odrzucony przez większość wyborców z poparciem niespełna 44% – w 2018 r. uzyskał 56%, i drugiej tury nie było. Tamten triumf chyba mu zaszkodził, strata 13 punktów poparcia pokazuje, że przez ostatnie 5,5 roku swoich rządów podpadł dużej grupie poznaniaków. Obecnie drugą turę wygrał z niemal 70% poparciem, kandydat PiS uzyskał niepełna ok.30%, przy niskiej, 40% frekwencji.
Koalicja Obywatelska umocniła swój niepodzielny monopol władzy uzyskując dzięki regule D’Hondta przydzielania miejsc w radzie miasta aż 22 mandaty w 34 osobowej radzie (poprzednio było to 21), czyli niemal 67% miejsc przy poparciu wyborców 49%... PiS stracił 3 mandaty i ma ich obecnie 6, a Nowa Lewica i Trzecia Droga po trzy. Komitet Społeczny Poznań i Konfederacja Propolska zero.
Istotna dla ruchów miejskich zmiana w Poznaniu względem wyborów 2018 r. to brak komitetów społecznych/ obywatelskich/ ruchów miejskich, po raz pierwszy od co najmniej 2006 r. W 2018 było ich trzy i „pół” (pół to komitet pewnego działacza, który własnoręcznie ogłosił się kandydatem na prezydenta – komitet zgłoszony i zarejestrowany, a następnie upadły). Układ komitetów wyborczych był z grubsza taki jak klubów w Sejmie, z pewnymi odstępstwami: lewica nawet jeszcze bardziej podzielona, czyli Razem osobno współtworzyła komitet pn. Społeczny Poznań, podobnie podzielona Konfederacja – część z PiSem, część jako Konfederacja Propolska. Społecznicy tradycyjnie podzieleni znaleźli się na listach obu komitetów lewicowych, i nie tylko.
Miał też miejsce kamuflaż: zarówno Razem jak i PiS zarejestrowały się jako Komitety Wyborcze Wyborców (KWW), a nie partyjne. Kontestacyjny „Społeczny Poznań” współtworzyła pewna liczba społeczników, głośno krytykujących od lat rządy Jaśkowiaka. Konkurencyjny komitet Lewicy („establishmentowy”), miał na wszystkich „jedynkach” kandydatów, w tym społeczników, tak lub inaczej partycypujących już we władzy – jako radnych albo osoby pełniące funkcje w samorządowej biurokracji miejskiej, także kierownicze.
Odejście od deklarowanej przez ruchy miejskie apartyjności nie odnosi się jedynie do udziału w komitetach lewicowych. Część „ruchomiejskiego” koleżeństwa startowała z list partyjnych KO i Trzeciej Drogi. Pozostaje nadzieja, że z intencją inkorporowania w aktywność tych partii elementów naszego Miastopoglądu zapisanego w Tezach Miejskich. Do rady miasta ostatecznie weszło dwoje byłych liderów stowarzyszenia Prawo do Miasta (w likwidacji): Dorota Bonk-Hammermeister (Lewica) i Tomasz Wierzbicki (Koalicja Obywatelska – Nowoczesna), radnych ostatniej lub poprzedniej kadencji.
Dwuznaczny i w sumie przygnębiający jest fakt, że wszyscy kandydaci obu komitetów społeczno-lewicowych uzyskali łącznie poparcie blisko 1/5 głosujących poznaniaków, o kilkadziesiąt głosów więcej niż PiS (i ponad 1,5 raza więcej niż 3.Droga), co nominalnie czyni te środowiska drugą siłą polityczną w mieście. Za niezdolność do utworzenia wspólnego komitetu zapłaciły dwukrotnie mniejszą liczbą mandatów niż PiS (3 do 6).
Sumując: porażka, a lepiej już było.
Co prawda PiS szczęśliwie poległ z zapasem, to jednak dalszy monopol dość aroganckiej i wewnętrznie skłóconej KO pod politycznie coraz słabszym Jaśkowiakiem wróży konflikty i chaos w mieście.
Tekst powstał w ramach projektu „Forum Lokalnych Mediów Non-Profit” realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy, finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG. Więcej na: www.simrzeczjasna.pl/forum-lokalnych-mediow-non-profit/
[1] Materiał powstawał w okresie między pierwszą a drugą turą wyborów miejskich.