Urząd Miejski w Łomiankach Foto: Dariusz Dąbrowski
Witold Gawda

Z wykształcenia socjolog. Pracował w mediach, był m.in. dyrektorem Biura Reklamy TVP. Założył w Łomiankach ruch miejski DIALOG, który w wyborach 2014 r. zdobył 10% głosów. Współtwórca porozumienia „Mieszkańcy Łomianek”, które w 2018 r. wygrało wybory na burmistrza i wraz z koalicjantem ma większość w Radzie Miejskiej. Członek Zarządu Kongresu Ruchów Miejskich pierwszej kadencji, obecnie prezes zarządu KRM IV kadencji. Do 14 lutego 2022 pełnił funkcję wiceburmistrza Łomianek.

Ruch miejski przejmuje władzę

15 październik 2019

Wszyscy do tego zmierzamy, startujemy w wyborach, chcemy przejąć władzę w naszych miastach. W kilku przypadkach to się udało. Chcę przyjrzeć się jednemu z nich. Mojemu przypadkowi.

Czy faktycznie jest tak jak ktoś napisał na Facebooku: Trzeba to wyraźnie powiedzieć – optyka środowisk obywatelskich (w tym ruchów miejskich) i samorządowców są wyraźnie różne!

Czy wchodząc w struktury władzy przechodzimy na złą stronę mocy?

Co dzieje się w głowie człowieka, który przekracza ten Rubikon?

Na początek kilka rozróżnień. Co innego gdy wchodzimy do struktur władzy (np. do Rady Miasta), lecz stanowimy opozycję. Jeszcze trochę inaczej jest, gdy do pracy w urzędzie zaprasza nas nasz przeciwnik z kampanii wyborczej. Te sytuacje odkładam na bok, chodzi mi o taki przebieg zdarzeń, gdy to my przejmujemy władzę w mieście.

Dwa przykłady z 2014 roku, Gorzów i Poznań pokazują, że największym niebezpieczeństwem jest niespójność zwycięskiego ugrupowania. Do rozjechania się nowego obozu władzy przyczyniają albo zbyt egzotyczna koalicja, albo wzięcie na pokład kandydata z innej bajki. W obu tych sytuacjach następuje wewnętrzne pęknięcie i ruch miejski de facto przestaje sprawować władzę.

Od tego scenariusza też chciałbym abstrahować. Chodzi mi o faktyczne sprawowanie władzy przez ruch miejski.

Pierwszy szok

Formalizacja i pół pary w gwizdek

Wszystkie struktury organizacyjne, czy to korporacja czy mały biznes, opierają się na jakiejś formalizacji, na regulacjach, procedurach, przepisach. To jednak, co dzieje się w samorządzie terytorialnym przerasta wszelkie wyobrażenia. To przeregulowanie jest nie tylko skutkiem braku zaufania do sprawujących władzę, bo to można by zrozumieć. Problem polega na sposobie w jaki tę władzę chce się kontrolować. Nie wykorzystuje się do tego mechanizmów demokratycznych, obywatelskiej aktywności, oddolnych ruchów. Kontrolę ma zapewnić przepis, który wyznacza np. tylko cztery kryteria, które wolno brać pod uwagę przy ustalaniu ceny śmieci. Czyli gwarancją uczciwości ma być ograniczone pole manewru i urzędnik instytucji kontrolnej, który sprawdza, czy podpis jest po właściwej stronie, bo jeśli jest po złej, to zaczyna nam w oczy zaglądać widmo dyscypliny finansów publicznych.

Jaki jest skutek takiej organizacji działań? Dla człowieka, który przychodzi z zewnątrz, przychodzi nie po to, by rozkoszować się prestiżem biurka i pieczątki, to nieustanne zderzanie się z odpowiedzią „nie da się”. Do tego jednak można się jakoś dostosować, lawirować, kombinować.

Gorsze jest co innego. Stajesz się mianowicie niewolnikiem lepiej wiedzących, znawców reguł, procedur i przepisów. Nie wygrasz z prawnikiem, który twierdzi, że to niezgodne z prawem, nie wygrasz z księgową, która ci udowodni, że musi być tak jak było zawsze.

Być może mają rację i uchronią cię przed błędem, ale jest równie prawdopodobne, że kierowani ostrożnością nie podejmą żadnej próby przecierania nowych szlaków. Dramat polega na tym, że nie jesteś w stanie sprawdzić, z którym przypadkiem masz do czynienia. Efekt? Twoja innowacyjność siada, powielasz rozwiązania, które jeszcze niedawno wyśmiewałeś w kampanii wyborczej. Co gorsza, intuicyjnie czujesz, że można by inaczej, po nowemu, a robisz tak jak wszyscy.

2. Dialog Łomianki

Pierwsze pułapki

Symbolika nierówności, prestiż, usypianie czujności

Członek zarządu miasta otoczony jest wieloma przejawami prestiżu i szacunku. Nie piszę „szacunkiem”, lecz jego zewnętrznymi przejawami. Jeśli pojawiasz się na publicznej imprezie zawsze znajdzie się ktoś, kto złapie mikrofon i powie „witamy pana wiceburmistrza”, dziennikarz nie odmówi sobie okazji do zamieszczenia twojego zdjęcia, a pracownicy na wyścigi pozdrawiają i komplementują. To oczywiście miłe, ale jednocześnie bardzo zdradliwe. Jeśli uwierzysz, że to coś więcej niż tylko ceremoniał mający podkreślić nierówności między tobą a innymi, jeśli uznasz to za rzetelną ocenę twojej pracy, to jesteś na najlepszej drodze, by wszystko zaprzepaścić. Tracisz możliwość krytycznej samooceny i wyciągania wniosków z codziennych reakcji otoczenia. Żeby nie było za łatwo, nawet jeśli zdajesz sobie sprawę z tej „teatralnej scenografii”, to i tak masz problem, bo nigdy nie wiesz, jak zakłócony jest przekaz, który otrzymujesz. Pomijam rzeszę urzędowych wazeliniarzy i klakierów, bo tych jakoś daje się zidentyfikować, często nie wiesz czy komunikat pochodzi  od zwolenników, czy od człowieka, którzy chce zająć twoje miejsce, czy od kogoś o czystych intencjach. Jeśli źle zinterpretujesz sygnały – masz kłopot.

Rekonfiguracja celów

Walczę o ideę ---> optymalizuję korzyści mieszkańców

Przesiadka z pozycji organizatora oddolnego oporu przeciw władzy na miejsce, w którym ta władza jest sprawowana, w sposób oczywisty stanowi ogromną zmianę. Ważne by przy tym przemeblowaniu nie stracić busoli i nie pomaszerować w kierunku wyznaczanym przez presję urzędniczego otoczenia. Przyznam się, że aby tego nie stracić często przeglądam naszą broszurę z programem wyborczym. Nie traktuję jej jak książeczki do nabożeństwa, ale staram się pamiętać czego chcieliśmy. Część z naszych pomysłów obarczona była grzechem naiwności i w takim zakresie nie da się ich zrealizować, ale można zrobić coś podobnego, co rozwiązuje ten sam problem. Takie modyfikacje nie spowodują, że z kimś się poróżnimy. Niebezpieczeństwa upatruję gdzie indziej.  W logice działania i wyznaczania priorytetów. Oto działając jako czynnik nacisku na władzę mogłem pozwolić sobie na sektorowość (czy wycinkowość) myślenia. Żądałem tego albo tamtego. Żądanie było uzasadnione, gniew usprawiedliwiony. Ilu ludzi myślało przeciwnie, nie miało znaczenia, dopóki nie było ich więcej niż zwolenników moich postulatów. Przesadny ekstremizm poglądów nie był przydatny, ale jednostronność już tak. Tymczasem teraz rzetelność nakazuje, by decyzje uwzględniały interesy wszystkich. Hasło o burmistrzu wszystkich mieszkańców, a nie jednego ugrupowania, czy jednej opcji, jest warte poważnego potraktowania. Jest też wobec mieszkańców uczciwe.

Przejęcie się takim sposobem myślenia powoduje, że zdarza nam się stanąć na kursie kolizyjnym z najbardziej zaangażowanymi uczestnikami naszego ruchu. W moim najgłębszym przekonaniu nie ma to nic wspólnego ze zmianą poglądów, czy sprzeniewierzeniu się ideałom. Wręcz przeciwnie, bierze się to z potrzeby bycia uczciwym wobec przyjętych obowiązków. Do tego dochodzi jeszcze, wspomniany wcześniej, gorset przepisów i paraliżujący zakres indywidualnej odpowiedzialności spadający na burmistrza (wiceburmistrz ma luz). Mieszkańcy mają prawo tego nie rozumieć, nasi przyjaciele z okopów kampanii wyborczej, powinni. 

Jazda pod napięciami

Przepisy z jednego porządku, ludzie z innego

Zarządzanie to przecinanie rozbieżnych tendencji, wygaszanie jednych dążeń, wzmacnianie innych. To działanie, w wyniku którego nie osiąga się pełnej satysfakcji odbiorców a jedynie ją optymalizuje. Szczególnie silnie daje to o sobie znać wewnątrz zespołu, który wspólnie szedł do wyborów. Część  znalazła się w lokalnej legislaturze, czyli w Radzie, część trafiła do urzędu. Pierwsza trudność, to pogodzenie się z dysproporcją władzy. Rada ma wprawdzie pozycję nadrzędną, ale kompetencje ograniczone do rzeczy mało konkretnych. Urząd ma wszelkie narzędzia do niemal dyktatorskiej władzy. Nigdy się na to nie godziliśmy i nie zamierzamy władzy urzędu nadużywać.

Konstrukcja osobistej odpowiedzialności burmistrza nie pozostawia jednak w wielu sprawach możliwości manewru. Nikt nie ma prawa narzucić człowiekowi decyzji, za którą on ponosić będzie karną odpowiedzialność.

To jest ograniczenie, które w praktyce przez wielu z nas jest  z trudem przyjmowane do wiadomości. Po to by ułatwić kontrolę, skonstruowano prawny gorset powstrzymujący nawet najbardziej demokratycznego burmistrza przed przekazywaniem władzy mieszkańcom i Radzie.

Drugim istotnym generatorem napięć jest geneza tej władzy. Pochodzi ona z oddolnego ruchu. Kształtowała się w wyniku działań społeczników, ludzi protestu, liderów osiedlowych czy sołeckich działań. To nie są ludzie, których sobie ktoś wybrał. To raczej oni wybrali spośród siebie lidera. Tak ukształtowana większość w Radzie nie nadaje się do głosowań w rytmie dyscypliny klubowej. Potrzebny jest  za każdym razem proces żmudnych negocjacji.  Im bardziej ktoś zakorzeniony jest w swej społeczności, z tym większym trudem przychodzi mu podporządkowanie swych pomysłów potrzebie spójności i abstrakcyjnemu interesowi ogółu.

Poza tym nie wszystkie osobowości pasują do sytuacji stałego napięcia i policentrycznego ładu. Bywają trudne momenty pogłębione nieprzystającym do sytuacji kształtem przepisów pasujących bardziej do układu autorytarnego jednowładcy i jego żołnierzy zasiadających w Radzie, niż do modelu, który przybliży nas do społeczeństwa obywatelskiego.

3. Mieszkańcy Łomianek pod urzędem

Najtrudniejsze wyzwania

Rozróżnienie między roszczeniowymi partykularyzmami a potrzebami społeczności

Niedawno Alina Czyżewska, jedna z ikon polskich ruchów miejskich, zapytała mnie, czy już zacząłem myśleć, że mieszkańcy są głupi. Oczywiście nie zacząłem, ale pytanie jest ważne. Wielu mieszkańców popierało nas, bo byli zawiedzeni tym jak traktowały ich poprzednie władze. Dziś zostali wysłuchani, potraktowani poważnie ale nadal nie poszerzono ich ulicy, nie przeniesiono do innej kategorii odśnieżania, czy nie pozwolono na zbudowanie warsztatu.  Są rozczarowani mówią „nic się nie zmieniło”, „tylko gadają i nic nie robią” itp.

Poprzednia władza wyhodowała całe pokłady roszczeniowości i partykularyzmu. Ludzie nauczyli się, że od władzy trzeba wyszarpywać co się da, uwierzyli że każda władza kradnie i oszukuje, trzeba ją ograć i prośbą lub groźbą zmusić, by coś oddała. Bo wiadomo, że wszystko może, tylko nie chce, bo trzyma dla swoich.

Największe wyzwanie to pogodzenie szacunku i otwartości na mieszkańców z niezgodą na tak ukształtowane reguły współdziałania. Inaczej mówiąc, chcemy mieszkańcom dać prawo decydowania, a jednocześnie chcemy by byli inni, a konkretnie by weszli w nową rolę współgospodarza, a wycofali się z postawy cwanego poddanego.  Takie zmiany nie dokonują się szybko i czas przemian mentalnych jest dla nas okresem wielkiej próby. Musimy się mierzyć z niezrozumieniem wielu naszych decyzji, bo otoczenie w którym działamy interpretuje je w kategoriach innego porządku niż ten, który zamierzamy tworzyć. Skromność interpretuje jak nieporadność, otwartość jako słabość, chęć konsultowania jako niezdolność do podejmowania decyzji itp. W charakterystyczny dla siebie sposób wyraził to poprzedni burmistrz mówiąc, że zamiast zarządzaniem zajmujemy się zabawą w demokrację.

Nowa jakość?

Długa droga od autorytaryzmu do społeczeństwa obywatelskiego

Nasza ruchomiejska ideowość pewnie różni się od innych, ale od początku mieliśmy jasne priorytety. Nie chcemy być ruchem pieszych i rowerzystów przeciw samochodziarzom, nie chcemy walczyć za małe sklepiki przeciw wielkim marketom, nawet feministów przeciw konserwatystom ani lewicowców przeciw prawicy. Odpycha nas wszystko co dzieli mieszkańców. Nasza idee fix to demokracja miejska, tworzenie rozwiązań, które odwzorują całą złożoność poglądów mieszkańców i które uwolnią w nich pokłady zaangażowania. Chcemy podjąć wysiłek tworzenia nowego obywatela, empatycznego, otwartego, utożsamiającego się ze swoją społecznością, gotowego do działania. Jest oczywiste, że nie osiągnie się tego przez prelekcje w szkole lub pogadanki dla dorosłych. Trzeba tworzyć instytucje, mechanizmy i nowe przyzwyczajenia. Partycypacja to praktyka i tylko poprzez jej cierpliwe ćwiczenie można przekonać mieszkańców do nowej wizji organizacji społeczeństwa.

Nowa jakość w naszych małych Łomiankach jest niepozorna, gdy porównywać ją z dużymi miastami, gdzie już dawno uruchomiono wiele działań dialogu obywatelskiego. Nasze novum trzeba mierzyć dystansem od autorytarnej władzy opartej na XIX-wiecznym „dziel i rządź”. Niski punkt wyjścia wcale nie ułatwia spektakularnych zmian. Wydawałoby się, że gdy dotychczas nie było nic, to łatwo osiągnąć postęp. Tymczasem brak partycypacji to także ugruntowane postawy na temat natury władzy, kult silnego przywódcy, przyzwolenie na poniewieranie słabszych i prześladowanie inaczej myślących. To cały arsenał nierównościowych postaw, które towarzyszą autorytarnej władzy.

By sytuację zmienić, nie wystarczy, by zmieniła się tylko władza. Przede wszystkim zmienić muszą się wyobrażenia mieszkańców.

Dziś liczne z partycypacyjnych mechanizmów implementujemy wyprzedzając zapotrzebowanie. W pewnym sensie wprowadzamy je na siłę.

Nie widzę jednak innej drogi niż pozwolić mieszkańcom zasmakować w partycypacji, powoli przekonywać się do innego porządku społecznego niż  monocentryczne, autorytarnie zarządzane miasto.

Na zakończenie

Jeśli jesteś burmistrzem, prezydentem lub urzędnikiem z jego aparatu – nie pozwól by przepisy które pchają cię w autorytaryzm, odebrały ci twoją naturalną skłonność do dzielenia się z ludźmi odpowiedzialnością.

Jeśli zasiadasz w radzie miasta – znajdź równowagę między satysfakcjonowaniem twojej społeczności a wyzwaniem budowania nowego społeczeństwa obywatelskiego. Pozwól też burmistrzowi dźwigać jego odpowiedzialność, nie zastąpisz go w tym.

Jeśli jesteś mieszkańcem – zgódź się na wyprawę w nowy lepszy świat. Może nie zawsze wydaje ci się zrozumiały, nie od razu rozwiązuje twoje problemy, ale jego ambicją jest budowanie czegoś więcej niż tylko dróg i budynków – budowanie świata relacji, w którym jesteś ważny.

Więcej o Łomiankach

Łomianki w Wikipedii

Adres korespondencyjny:
Związek Stowarzyszeń KONGRES RUCHÓW MIEJSKICH
80-236 Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 5 
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Konto bankowe: 76 1600 1462 1887 8924 3000 0001
NIP: 779 246 16 30